Mielec: Chce 2 mln od szpitala, jej życie legło w gruzach
39-latka domaga się od szpitala w Mielcu dwóch milionów złotych zadośćuczynienia i odszkodowania, a także stałej renty. Kobieta obwinia szpital o to, że jej życie legło w gruzach po operacji, która miała jej pomóc ws. bólu kręgosłupa. O sprawie pisze "Echo Dnia".
Koszmar kobiety zaczął się w 2008 roku. Po trzech latach zmagania się z bólami kręgosłupa, które były nie do zniesienia, zgłosiła się do szpitala. Tam usłyszała, że ma przepuklinę kręgosłupa, odcinka lędźwiowego, a także dyskopatię. Jedynym sposobem na wyzdrowienie była operacja. Kobieta zdecydowała się jej poddać w mieleckim szpitalu.
Po zabiegu chirurgicznym pojawiły się jednak poważne problemy. 39-latce uszkodzono nerwy odpowiedzialne za kontrolowanie potrzeb fizjologicznych. Kobieta jest cewnikowana, a wypróżniać musi się mechanicznie, gdyż zwieracze odbytu nie funkcjonują. To praktycznie uniemożliwia poszkodowanej normalne funkcjonowanie. Od operacji, która odbyła się 12 lutego 2012 roku stan pacjentki codziennie się pogarsza.
Teraz 39-latka domaga się 2 mln zł zadośćuczynienia, 107 tys. zł odszkodowania i 2,7 tys. złotych comiesięcznej renty oraz ustawowe odsetki. W sumie kwota żądania to 2 mln 139 tys. zł.
Sąd kompletuje obecnie dokumentację medyczną.