Każdy ma w głowie jakieś swoje śrubki
Każdy ma w głowie jakieś swoje śrubki, lubi mieć coś innego niż wszyscy i tatuaż jest formą, która może to wyrazić -- mówi Marek Pawlik, jeden z najbardziej znanych tatuatorów w Polsce. - Od zawsze Polacy byli doceniani, ponieważ bardzo często, artyści wyznaczający nowe trendy w tatuażu są polskiego pochodzenia - dodaje.
Spotkanie się z Markiem Pawlikiem, logistycznie nie jest prostą sprawą. To zapracowany gość, ale on też dołożył starań, aby się udało. Kiedy już spotkaliśmy się w jego śląskim studiu, była to dopiero połowa sukcesu. Klientów nie brakowało, za to czasu już tak. Przez chwilę mieliśmy nawet pomysł, że przeprowadzimy wywiad w trakcie sesji, ale koniec końców udało się wygospodarować trochę czasu, aby pogadać na spokojnie.
Tomasz Korczyński, INTERIA.PL: Kim jest tatuator? Rzemieślnikiem czy artystą?
Marek Pawlik: - Nie można tego kategoryzować. Jeśli ktoś dobrze maluje nie oznacza to, że będzie dobrym tatuatorem, bo to są dwie różne rzeczy. Znam ludzi, którzy malują świetnie, ale wykonanie dobrego tatuażu nie jest w ich zasięgu. Znam też ludzi, których rysunki lub obrazy nie robią wrażenia, za to ich tatuaże mają w sobie to coś, co się ludziom podoba. Z jednej strony tatuowanie to technika i typowe rzemiosło, którego trzeba się nauczyć. Często trwa to bardzo długo, lub w ogóle się nie udaje. Poza tym są też sprawy, których nie można bagatelizować, mimo że z artyzmem nie mają nic wspólnego. Np. kwestia higieny. Z drugiej strony trzeba mieć w sobie coś z artysty, żeby mieć, co wytatuować, po to by stworzyć projekt, który będzie interesujący. W gruncie rzeczy, tatuator to artysta i rzemieślnik jednocześnie. Jedno i drugie jest niezbędne, aby powstał dobry tatuaż.
A co uważasz o podejściu do tatuażu, jako do "jednorazowego, unikalnego aktu sztuki"?
- Mnóstwo artystów tworzy projekt tatuażu pod klienta, ma on spełnić jego indywidualne oczekiwania. Nigdy później ich ni kopiuje. W ten sposób powstaje coś unikalnego, "jednorazowego" i bardzo osobistego.
Powstają tatuaże unikalne. Powstają też ich kopie.
- Przede wszystkim należy uściślić, czym jest kopiowanie. To, że ktoś wytatuuje komuś kotwice w miejscu, w którym ktoś już ja ma, nie jest jeszcze kopiowaniem. Kopiowanie to powtórzenie już istniejącego tatuażu, odwzorowanie go "jeden do jeden". Kiedyś było to bardzo częste, teraz jest już piętnowane. I bardzo dobrze. Jeśli tatuaż powstał specjalnie dla kogoś, bez sensu go potem kopiować. Oczywiście można się wzorować, w końcu wpływa to bardzo pozytywnie na rozwój. Są nawet specjalne katalogi, gdzie różni artyści pokazują swoje projekty. W tych zbiorach zamieszczona jest wyraźna informacja, że nie służą one do kopiowania, ale do inspiracji, rozwoju, stworzenia jakiegoś własnego pomysłu.
Skoro kopiowanie innych jest piętnowane, siebie samego pewnie też ma swoje konsekwencje. Ten, kto się nie rozwija, wypada z branży?
- Kto się nie rozwija, ten się cofa. Trzeba iść do przodu, bo inaczej wypada się z gry. To naturalna kolej rzeczy i nie dotyczy tylko tatuażu, ale wielu dziedzin.
Więc, jak to robisz, że tyle czasu jesteś w tej branży? Jaka jest twoja recepta na rozwój?
- Jeździć na konwencje. Być na fali. Nigdy nie zatrzymywać się w jakimś punkcie. Nie wolno zaszyć się w studio i osiąść na laurach. Śledzić scenę tatuażu, obserwować rozwój innych tatuatorów i inspirować się nimi. Scena tatuażu nigdy nie stoi w miejscu. Jak już powiedziałem wcześniej, sprzęt cały czas się rozwija. Można powiedzieć, że maszynka to proste urządzenie. Mimo to jej rozwój technologiczny nigdy nie ustaje. Są one coraz lepsze. Coraz ładniej wbijają kolor, coraz ładniej robią cienie. Igły tak samo. Te coraz lepsze możliwości sprzętowe też mogą zainspirować. Ta specyfika tej dziedziny, jej ciągłe parcie do przodu sprawia, że tatuator, jeśli tylko jest nią żywo zainteresowany i chce, zawsze znajdzie jakąś nową drogę rozwoju.
A czy ten akt sztuki ma jakiś wpływ na sztukę w ogóle i jej rozwój? Czy tatuaż skierował myślenie o sztuce na nowe tory?
- Tatuaż to kolejne pole przedstawień plastycznych. Obraz powstaje na ciele, a nie na płótnie czy innym bardziej konwencjonalnym nośniku. Dlatego jest to niewątpliwie rozszerzenie sztuki, daje jej nowe pole do popisu. Tatuaż sam w sobie, jako sztuka rozwija się bardzo intensywnie. Sprzęt i technika idą cały czas do przodu, co dzieje się w ostatnich latach bardzo intensywnie. Jeśli porównamy tatuaże sprzed 5 lat i tatuaże, które powstają teraz widzimy wyraźną różnice, w jakości ich wykonania. Pojawia się coraz więcej artystów, którzy znają się na tatuażu i od strony rzemiosła i od strony artystycznej, tworzą oszałamiające dzieła. Są też artyści tatuażu, którzy wyznaczają nowe trendy, ale takich jest bardzo mało.
Co kieruje ludzi do salonu tatuażu? Czego tam szukają?
- Potrzeba wyróżniania się z tłumu. Tak było zawsze i zawsze tak będzie. Każdy ma w głowie jakieś swoje śrubki, lubi mieć coś innego niż wszyscy i tatuaż jest formą, która może to wyrazić. Tym bardziej teraz, kiedy jest tak dużo tatuatorów, którzy mają własny specyficzny styl. Podobną rzecz obserwujemy w odzieży. Moglibyśmy wszyscy kupić ciuchy w jednym sklepie, przecież spełniłyby swoje zadanie, a kupujemy w wielu różnych. Po prostu lubimy się wyróżniać i każdy szuka czegoś dla siebie. Wielu to coś znajduje w salonie tatuażu.Tatuaż zawsze powoduje, że człowiek czuje się wyróżniony, ma coś, czego nie ma nikt inny.
Mówi się, że panuje teraz moda na tatuaż. Czy chęć wyrażenia siebie, podkreślenia swojej indywidualności pcha ludzi w kierunku jakiejś mody?
- Zainteresowanie tatuażem było zawsze. Teraz możemy mieć takie odczucie, że stało się to popularne, ale to wynika z rozwoju mediów, a w tym portali społecznościowych. Internet sprawił, że każdy bardzo szybko i wielu osobom na raz może pokazać swój tatuaż. Siedzę w tym już długo i wiem, że ludzie zawsze chcieli się tatuować.
Z twojej wypowiedzi wynika, że przed erą Facebooka miałeś tyle sam klientów.
- Dokładnie tak.
W swojej recepcie na rozwój podkreślałeś role konwencji tatuażu. Jaką wartość mają dla Ciebie przyznawane na nich nagrody?
- Są nagrody, które cieszą i są nagrody, które po prostu są i nic z nich nie wynika. To wszystko zależy od rangi konwencji, na których się je zdobywa. Jeśli dostaję nagrodę na konwencji, gdzie jest dużo dobrych artystów, czuję się doceniony. Daje to wielkiego kopa, aby się rozwijać. Wiadomo, że zdobywanie pierwszych nagród było najbardziej ekscytujące, ale nadal może wywoływać to emocje.
Jak oceniasz polską scenę tatuażu?
- Mamy się czym pochwalić. Jest dużo polskich nazwisk znanych w Europie i Stanach Zjednoczonych. Od zawsze Polacy byli doceniani, ponieważ bardzo często, artyści wyznaczający nowe trendy w tatuażu są polskiego pochodzenia.
Zasady, którymi kierujesz się w pracy?
- Po pierwsze nie robimy typowych katalogówek. Era, w której wzór był wybierany z katalogu i kopiowało się go na jego skórze, mało tego mógł być skopiowany na wielu innych klientach dawno już minęła. Po drugie trzeba dopasować tatuatora do klienta. W naszym studiu pracuje czterech tatuatorów. Każdy ma swój styl i wie, co robi dobrze. Jeżeli ktoś chce tatuaż realistyczny trafi do kogoś, kto właśnie realizmem się zajmuje. Jeśli ktoś chce old school, znajdzie się dla niego specjalista w tej stylistyce. Jeśli ktoś chce tatuaż w stylu, w którym żaden z nas nie czuje się dobrze, polecimy mu zaprzyjaźnione studio, gdzie wiemy, że będzie to zrobione na wysokim poziomie.