Chora na raka zakończyła swoje życie. "Żegnam świecie"
Brittany Maynard, która przeprowadziła się do stanu Oregon, gdy zdiagnozowano u niej terminalną postać raka mózgu, by móc skorzystać z dozwolonego w tym stanie wspomaganego samobójstwa, zmarła w sobotę - podały amerykańskie media.
Historia kobiety, która już kilka miesięcy temu ogłosiła, że nie zamierza czekać, aż zniszczy ją choroba, tylko chce sama zdecydować o dacie swojej śmierci, poruszyła wielu ludzi na całym świecie. Maynard szybko stała się także twarzą ruchu działającego na rzecz popularyzacji wspomaganego samobójstwa.
29-latka zmarła w sobotę. Tuż przed śmiercią na portalu społecznościowym zostawiła wiadomość dla przyjaciół i rodziny. "Żegnam wszystkich moich ukochanych przyjaciół i bliskich" - napisała - "Nadszedł dzień, który wybrałam, by odejść z godnością w obliczu mojej śmiertelnej choroby - strasznego raka mózgu, który tak wiele mi zabrał... i który zabrałby jeszcze więcej".
"Świat to wspaniałe miejsce, wiele nauczyły mnie podróże, wiele dobrego otrzymałam też od moich przyjaciół i rodziny. Nawet teraz są tutaj razem ze mną. Żegnam świecie. Przekażcie dalej dobrą energię!" - dodała Maynard.
W styczniu u kobiety zdiagnozowano niemożliwego do wyleczenia raka mózgu. Lekarze dali jej sześć miesięcy życia. Po miesiącach badań i nieudanej operacji usunięcia nowotworu 29-latka zdecydowała, że nie podda się dalszemu leczeniu. Niedługo potem publicznie ogłosiła, że zamierza przeprowadzić się do Oregonu, by móc skorzystać z dozwolonego w tym stanie wspomaganego samobójstwa. Na datę śmierci wybrała 1 listopada - tuż przed swoimi 30. urodzinami.
Maynard tłumaczyła, że chce "odejść z godnością" zanim rak zabierze jej "całą autonomię".
"Według mnie, osoby, które walczą o to, by śmiertelnie chorzy ludzie nie mieli wyboru, są złe" - powiedziała w zeszłym miesiącu w wywiadzie dla magazynu "People" - "Próbują mieszać to z samobójstwem, ale to niesprawiedliwe, ponieważ ani jedna cząstka mnie nie chce umierać. Ale to niestety się dzieje".
W ostatnich dniach stan 29-latki znacznie się pogorszył. Kobieta narzekała na objawy podobne do tych, które występują przy udarze mózgu. Na swoim profilu opisała m.in. dzień, gdy dwa razy straciła przytomność, a potem nie była w stanie wypowiedzieć imienia swojego męża.