Gdańsk: Śmieci, smród i zdrapane rozkłady. Tak jeździ się z dworca PKS
Kto chce przenieść się w czasie, niech odwiedzi główny dworzec autobusowy w Gdańsku. Tu standardy XXI wieku jeszcze nie dotarły, dlatego na przystanek idzie się tunelem wśród śmieci i w smrodzie. W poczekalni kolejne atrakcje: można sprawdzić trasę przejazdu na schemacie zabrudzonym przez gołębie, spróbować wrzucić coś do kosza pełnego odpadków, a z antresoli podziwiać poplamiony sufit. Chętni muszą się spieszyć, bo to miejsce ma wkrótce zniknąć z mapy Trójmiasta.
Gdański dworzec PKS, powstały w 1973 roku, leży tuż obok głównej stacji PKP w stolicy województwa pomorskiego. Do poczekalni można wejść albo z ulicy, przechodząc obok baru, albo podziemnego przejścia łączącego autobusowy dworzec z kolejową infrastrukturą.
Gdy podróżni wybiorą drugą drogę, witają ich oklejone, ręcznie otwierane drzwi, zza których nie do końca widać, czy poczekalnia jest w ogóle czynna. Na szczęście obok rozkładu jazdy autobusów do Bartoszyc czy Kaliningradu podano godziny otwarcia.
Niezbyt czyste szyby i ich plastikowe ościeżnice to nie wejście do Narnii, ale wehikuł czasu. Miałem wrażenie, że znalazłem się w latach 90., chociaż tamtą epokę znam tylko ze zdjęć, filmów i opowieści.
Dworzec PKS w Gdańsku. Zapchany kosz i brudna mapa
Podróżując po Polsce gdzieniegdzie można natknąć się jeszcze na charakterystyczny "zapach dworca". W Gdańsku jego stężenie jest zwiększone kilkukrotnie, a wrażenie przeniesienia się w czasie potęguje archiwalne logo Ruchu na kiosku tuż za drzwiami.
Na pierwszy rzut oka łącznikiem z XXI wiekiem są jedynie lodówka z napojami i mobilne stoisko jednego z operatorów komórkowych. Między tymi punktami pierwsza niespodzianka - wypchany do granic możliwości plastikowy kosz. Na szczycie wylewających się z niego śmieci dumnie odpoczywała puszka po piwie.
Poczekalnia nie jest duża, ponieważ aby znaleźć się po jej przeciwnej stronie, wystarczy zrobić kilka kroków. Tam kolejna pocztówka z przeszłości, czyli reklama sklepu z płytami i kasetami. Tuż nad nią malowana mapa połączeń gdańskiego PKS, niestety brutalnie zanieczyszczona przez ptaki.
Kolce, mające uniemożliwiać gołębiom siadanie gdzie popadnie, zamontowano w równie losowych miejscach. Przykładowo nad mapą sterczało zaledwie kilka drutów, dlatego skrzydlaci przyjaciele siadali po prostu obok i robili swoje.
Z kolei sufit może się pochwalić licznymi zaciekami, a tam, gdzie kiedyś prezentowano godziny wszystkich odjazdów, teraz wiszą banery.
Gdańsk: Dworcowy tunel noclegownią dla bezdomnych
Ktoś nie zdążył jeszcze kupić biletów? Może to zrobić w kasie jak za dawnych lat, ale tylko kwadrans przed odjazdem autobusu i przez większość dni jedynie od 7:00 do 17:00. Dla spóźnialskich porada: przejazd da się opłacić także u kierowcy bez dodatkowych opłat.
W poczekalni jest kilka lokali, w tym "sklep wielobranżowy", a także płatna toaleta. Aby z niej skorzystać, trzeba odszukać w portfelu cztery złote. W WC nie da się zapłacić kartą, a automat wewnątrz akceptuje jedynie wybrane rodzaje monet. Do czystości w szaletach zastrzeżeń nie miałem - porządku pilnuje tam pracownik.
Kolejne drzwi prowadzą do stanowisk. Są one częściowo drewniane i także nie przypominają tych współczesnych. Na szkle informacje o trasach, biletach oraz sposobie bezpiecznego podróżowania, jak i resztki dawnej okleiny w postaci dwóch niebieskich pasów.
A za drzwiami prawdziwy hit, czyli tunel, w którym mało kto chciałby znaleźć się w nocy. Uderzający zapach moczu, pozostawione na płytkach kartony, na których najpewniej ktoś spał, do tego nieco przerażająca "pustka", brud, pomazane ściany i częściowo zdarte informacje, skąd odjeżdża się w danym kierunku.
Wąskie stanowiska i wątpliwe przystanki
Przy schodach numer pięć pamiątka po libacji, czyli pozostawione puszki i butelki po alkoholach oraz opakowania po wędlinach i waflach.
W końcu wyszedłem na powierzchnię i wziąłem głęboki oddech. Tam metalowe stanowiska pekaesowskiego dworca lata świetności także mają za sobą, podobnie jak zamontowane na nich ławki.
Część wiat - te od wschodniej strony dworca, czyli blisko ulicy 3 Maja - z zadbaniem są na bakier. Naliczyć można na nich dziesiątki naklejek, a ponadto są miejscem picia wina nawet w ciągu dnia.
Autobusy jeżdżą po niekoniecznie równej nawierzchni, na której, poza odpadkami, da się natknąć na martwe gołębie. Część rozkładów jazdy jest pomazana, ale z reguły można z nich wyczytać potrzebne informacje.
Trzeba być czujnym, bo PKS Gdańsk - dziś sprywatyzowany - lubi wariantowość tras. Oznacza to, że część kursów jeździ dłuższą albo krótszą trasą niż ta podstawowa.
Chodniki na stanowiskach są wąskie, więc gdy przyjeżdża autobus, pasażerowie przepychają się, zwłaszcza jeśli wkładają walizki do bagażnika (a bywa ich sporo, w końcu nadmorskie miasto) lub pędzą kupić bilety u szofera.
Część przystanków znajduje się wokół dworcowego budynku. Słupek numer 11 ustawiono na jego tyłach, przy przerdzewiałych kratach, uszkodzonych oknach i wejściach do technicznych pomieszczeń. W takich warunkach, korzystając z ofert różnych przewoźników, odjeżdża się do Wilna i Mińska.
Autobusy o zagranicznych relacjach zabierają podróżnych także ze stanowiska dziesiątego. Tam rozkłady jazdy, w większości spisane we wschodnich alfabetach, przyklejane są byle jak na szybie, czasami jeden na drugim. Być może niektóre się zdezaktualizowały, bo po części tabel z godzinami kursowania zostały zaledwie niezdrapane resztki.
Zagadka dla czytelników: spróbujcie Państwo odnaleźć na poniższym zdjęciu godziny odjazdów do Lublina przez Warszawę.
Plan na przebudowę dworca PKS w Gdańsku. Ma powstać nowy budynek
Czy gdański dworzec PKS ma szansę na drugie życie? Iskierkę nadziei przyniosły doniesienia z końca sierpnia. Wtedy miejscy radni jednogłośnie przyjęli projekt miejscowego planu zagospodarowania.
Wśród pomysłów są m.in. przeniesienie części przystanków pod ziemię, a także rozbiórka obecnego, zaniedbanego budynku, a później wybudowanie nowego, z lokalami handlowymi i miejscami noclegowymi. Samorządowcy chcą również utworzyć przy dworcu skwer.
Portal naszemiasto.pl zastrzegł jednak, że przyjęcie planu przez Radę Miasta nie oznacza, iż modernizacja rozpocznie się od razu, ponieważ to tylko zgoda na rozpoczęcie inwestycji. Jak ustalili dziennikarze, sporo zależy od zamiarów dewelopera, ale remont może rozpocząć się w przyszłym roku.
Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz: wiktor.kazanecki@firma.interia.pl