Chcesz coś dostać od Boga? Musisz zapłacić
Spotkania w zamkniętych grupach, kolejne stopnie wtajemniczenia, deklaracje uległości wobec przełożonych i tworzenie struktur niezależnych od biskupów - tak działa w Polsce wspólnota Koinonia Jan Chrzciciel, informuje "Dziennik".
Dominikanie z wrocławskiego Ośrodka Informacji o Nowych Ruchach Religijnych i Sektach potwierdzają, że docierają do nich niepokojące sygnały na temat tej wspólnoty. Oto co opowiada kobieta, która z niej odeszła:
- Jako osoba nieuleczalnie chora doznawałam nieustannej presji. Bo według obowiązującej nauki dobry chrześcijanin nie choruje. Wyrzucano więc ze mnie złe duchy, modlono się o uzdrowienie, zarzucano mi brak wiary. A najważniejszym punktem było zbieranie datków. Lider zachęcał: chcesz coś otrzymać od Boga? Musisz dać coś w zamian.
Aby zostać członkiem Koinonii i mieć tzw. wspólnotę rodzinną, która spotyka się obowiązkowo raz w tygodniu w prywatnym domu, trzeba sympatyzować z grupą około roku. Dopiero potem podpisuje się deklarację członkowską, w której jest m.in. zobowiązanie do uległości wobec przełożonych. - To stwarza ogromne pole do manipulacji - podkreśla dominikanin o. Tomasz Franc.
Koinonia Jan Chrzciciel jest w naszym kraju od lat 90., jednak do tej pory nie udało się jej uzyskać zgody na działanie w ramach Kościoła katolickiego. Grupa znalazła jednak inne wyjście: rejestruje świeckie stowarzyszenia. To konieczne m.in. po to, by móc legalnie dysponować majątkiem. Wszyscy członkowie Koinonii zobowiązują się bowiem do odprowadzania na rzecz wspólnoty dziesiątej części swoich dochodów.
INTERIA.PL/PAP