W czwartkowym wywiadzie dla Polskiego Radia przewodniczący KEP potwierdził, że dokument, który w piątek na Zamku Królewskim w Warszawie podpisze razem z patriarchą Moskwy i Wszechrusi Cyrylem I, ma trzy części: wezwanie do dialogu i pojednania, spojrzenie na historię i nakreślenie zadania na przyszłość w obszarze działań mających na celu przyszłość chrześcijaństwa. - Tego rodzaju dokumenty wymagają osadzenia ich w jakiejś perspektywie i atmosferze. Bez perspektywy wiary ten dokument mógłby być błędnie interpretowany. Ten dokument jest dokumentem ściśle religijnym, o inspiracji religijnej i jest wyrazem wiary. To jest akt duszpasterski, a nie polityczny - podkreślił przewodniczący KEP. Zarazem dodał, że w dokumencie jest też mowa o tym, jak wiara powinna się objawiać w obecnych czasach. - Ten dokument może nie zmieni wszystkiego, ale musi zaistnieć, nie może nie zaistnieć. On może nie od razu jest w stanie przemienić nasze relacje, ale być może on wyzwoli nową, zdrową dyskusję. Ten dokument może spełnić rolę nacięcia jakiegoś wrzodu. Chirurgiczna interwencja jest niekiedy potrzebna. Ona nie uzdrawia organizmu, ale wypuszcza to zło, które jest trucizną. Nazwanie rzeczy po imieniu jest niekiedy potrzebne - ocenił. "Takiego dokumentu człowiek nie udźwignie sam" Zarazem podkreślił, że "nie możemy pretendować do ważenia krzywd z jednej i z drugiej strony" oraz że "takiego dokumentu człowiek nie udźwignie sam". - Wielkość narodów stanowi także wielkość duchowa - umiejętność pokonywania samych siebie i wznoszenia się wyżej (...) To bardzo ważne, byśmy umieli zauważyć, że ten dokument jest pisany w konwencji przyszłości - mówił metropolita przemyski. Jak ujawnił abp Michalik, sami biskupi w czasie obrad KEP wielokrotnie mówili o potrzebie pojednania z Cerkwią. - Inspiracja płynęła z ewangelii, potem z kultury europejskiej, która potrafiła się wznosić ponad dramatyczne dzieje historyczne i promować jedność - zaznaczył. Wspominając wizytę w Polsce w 2009 r. prawosławnych mnichów przewodniczący KEP uznał, że jest to znak, że "i z tamtej strony coś się dzieje - i tam ten problem nurtuje Kościół prawosławny". Pytany, co było impulsem do podpisania tego dokumentu abp Michalik odparł: bieg życia, przypomniał także historyczne listy wymienione z biskupami niemieckimi ("Przebaczamy i prosimy o przebaczenie" w 1965 r.) oraz z biskupami grekokatolickimi na Ukrainie (w 2005 r.). - Myślę, że atmosfera obecnych czasów, która jednak jest w tym punkcie bardzo zdrowa: promująca pokój, zgodę, jedność, jest zachęcająca do zapomnienia, wybaczenia, do budowania na nowo rzeczywistości, w której jesteśmy i na którą w jakiś sposób przez naszą obecność mamy wpływ - powiedział. Pytany o formę upublicznienia polsko-rosyjskiego przesłania wiernym, abp Michalik zastrzegł, że na ten temat będzie mógł powiedzieć dopiero po rozmowach z patriarchą Cyrylem i jego delegacją. - Uważam, że zapoznawanie wiernych z treścią powinno być proporcjonalne z obu stron - ocenił. Zarazem zapewnił, że na najbliższym posiedzeniu biskupów diecezjalnych temat zostanie przedyskutowany i "na pewno jakieś słowo Episkopat skieruje do wiernych". - Bardzo chciałbym, aby ludzie w godny sposób odpowiedzieli na te słowa, które będziemy starali się skierować przy tej okazji - zaznaczył. Przesłanie o pojednaniu narodów polskiego i rosyjskiego zostanie podpisane w piątek w Warszawie.