W wyborach do sejmiku zyskały wszystkie partie
Wszystkie ugrupowania polityczne w sejmiku woj. podkarpackiego dzięki niedzielnym głosom wyborców umocniły swoją pozycję. Najwięcej zyskała Platforma Obywatelska. Jej poparcie wzrosło z prawie 15,76 proc. w 2006 r. do 21,57 proc. obecnie.
Prawo i Sprawiedliwość, które podobnie jak cztery lata temu wygrało wybory do sejmiku woj. podkarpackiego, zyskało 1,39 proc., Polskie Stronnictwo Ludowe - 1,93 proc., a Sojusz Lewicy Demokratycznej - 2,36 proc.
SLD w ostatniej kadencji miał jednego radnego, teraz wprowadził czterech. Pozostałe mają tyle samo mandatów, co na początku kadencji sejmiku 2006-2010, czyli PiS - 15, PO i PSL - po siedem.
Natomiast w porównaniu do wyborów parlamentarnych w 2007 r. mniejsze poparcie zanotowały zarówno PiS, jak i PO. Na PiS w okręgu rzeszowskim głosowało wtedy 48,43 proc., a w okręgu krośnieńskim 44,19 proc. Platforma otrzymała wówczas 27,81 proc. w rzeszowskim i 29,30 proc. w krośnieńskim. W ostatnich wyborach do sejmiku było to 38,53 proc. dla PiS i 21,57 proc. dla PO.
Znacznie zyskały zaś w porównaniu z wyborami do parlamentu PSL i SLD. Ta pierwsza partia w październiku 2007 r. w okręgu rzeszowskim zdobyła 11,16 proc., a w krośnieńskim 12,96 proc. Z kolei na SLD w okręgu rzeszowskim głosowało 8,78 proc., w krośnieńskim - 9,21 proc.
W niedzielnych wyborach głos na kandydatów PSL do sejmiku oddało 21,53 proc. wyborców, a reprezentantów SLD - 12,31 proc. Zdaniem socjologa z Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie Leszka Barana, najbardziej prawdopodobna jest koalicja trzech ugrupowań: PO, PSL i SLD.
- Sądzę, że nie będzie większego problemu z dogadaniem się między tymi trzema partiami. Tym bardziej, że lokalni liderzy tych partii już przed wyborami deklarowali, że prowadzą rozmowy o ewentualnej koalicji. PiS, trochę na własne życzenie, jest ugrupowaniem, które jest izolowane, więc nie wydaje się, aby ktoś chciał z nimi współrządzić - powiedział Baran.
Dodał, że PiS może próbować "wyciągać" pojedynczych radnych z innych ugrupowań tak, aby mieć w sejmiku większość. Tym bardziej - jak zaznaczył socjolog - że różnice programowe między PiS a PO i PSL są dosyć nieznaczne. - Więc w grę wchodzić mogą ambicje polityczne poszczególnych radnych, którzy dla stanowiska czy innych profitów mogą poprzeć PiS - podkreślił Baran.
Poseł PiS do Parlamentu Europejskiego z Podkarpacia Tomasz Poręba powiedział, że jego ugrupowanie zrobi "wszystko, aby utworzyć większość zdolną do rządzenia na Podkarpaciu". PiS jest jednak w trudniejszej sytuacji niż cztery lata temu, kiedy w 33-osobowym sejmiku oprócz swoich 15 radnych mógł liczyć na 3 mandaty ówczesnych koalicjantów z Ligi Polskich Rodzin i Samoobrony.
Z kolei według lidera podkarpackiej PO, posła Zbigniewa Rynasiewicza, najlepsza byłaby koalicja z udziałem PO, PSL i SLD. "Spotkamy się koło czwartku, może ustalimy jakąś bliższą współpracę" - dodaje. Lider SLD na Podkarpaciu Tomasz Kamiński powiedział, że jego partia na razie nie wyklucza żadnej koalicji.
Urzędujący wojewoda podkarpacki Mirosław Karapyta, który startował z list PSL i uzyskał drugi wynik w regionie, powiedział, że koalicja między PSL, PO i SLD byłaby najlepszym rozwiązaniem dla województwa.
- Trwają rozmowy na ten temat między tymi trzema podmiotami. Poprzednia kadencja nie była dobra, wiele rzeczy trzeba skorygować. Ta nowa koalicja mogłaby to zrobić - dodał. Podkreślił, że decyzje odnośnie nowego rozdania w podkarpackim sejmiku powinna zapaść w ciągu tygodnia.
INTERIA.PL/PAP