Szpital tymczasowy w Płocku szuka dodatkowego personelu
Szpital tymczasowy w Płocku, ze względu na stan większości pacjentów, poważniejszy niż w poprzednich falach COVID-19, poszukuje dodatkowego personelu medycznego, przede wszystkim pielęgniarek, ale też lekarzy, w tym pulmonologa. Większość łóżek w piątek po południu była tam zajęta.
Szpital tymczasowy w Płocku wznowił działalność 15 listopada - uruchomiono wówczas jeden moduł, czyli 28 łóżek. Z początkiem tego tygodnia ruszył następny moduł z 28 łóżkami i zaczęto przyjmować tam pacjentów do części OIOM, gdzie znajduje się osiem stanowisk z respiratorami.
W piątek po południu w placówce tej hospitalizowanych było 50 chorych z COVID-19, w tym pięć w części OIOM - z czego większość to osoby w starszym wieku z woj. mazowieckiego, głównie z regionu płockiego, ale też z Warszawy.
Szpital w Płocku poszukuje lekarzy
- Sama liczba pacjentów nie oddaje nakładu opieki nad pacjentami, który trzeba włożyć. Większość z nich to pacjenci w ciężkim przebiegu choroby, także z chorobami współistniejącymi, leżący pod aparaturą, gdzie stale trzeba pilnować parametrów. Stąd zaczynamy szukać dodatkowych pielęgniarek, gdyż obecne zespoły nie dają po prostu rady - powiedział Marek Kiełczewski, kierownik szpitala tymczasowego w Płocku.
Jak zaznaczył, placówka prowadzi także dalszy nabór lekarzy. - Ze względu na obecną sytuację, sam włączam się do pracy na tyle, na ile mogę. Przebieram się, wchodzę do pacjentów, pomagam. Bo jest ciężko, jest dużo stanów ciężkich. Szukamy więc także lekarzy, wszystkich, którzy są blisko interny, a najbardziej pulmonologa na kilka godzin, do niezbędnych konsultacji - podkreślił Kiełczewski, który sam jest lekarzem.
Pytany o bieżącą pracę placówki dodał, że oprócz potrzeb kadrowych, w ostatnim czasie pojawił się tam problem z zaopatrzeniem w jeden z leków stosowanych w leczeniu COVID-19. - Jest potrzeba stałego dostępu do leków przeciwwirusowych, a zdarzają się takie zacięcia w dostawach, jak choćby ostatnio w przypadku remdesiwiru. Leki już przyszły, ale wcześniej na kilka dni utknęliśmy. Pożyczaliśmy z innych szpitali - stwierdził Kiełczewski.
Poruszające gesty ze strony bliskich pacjentów
Szef szpitala tymczasowego w Płocku odnosząc się do codziennej pracy w tej placówce przyznał, że w obecnej, trudnej sytuacji, głównie z uwagi na stan chorych i bieżące obowiązki personelu medycznego, rozważa wyznaczenie godzin dla rodzin pacjentów czy osoby wyznaczonej do kontaktu, które chcą uzyskać telefonicznie informacje na temat stanu zdrowia swych bliskich.
- Rozumiem troskę najbliższych, zwłaszcza, gdy nie ma odwiedzin, natomiast telefony przez cały dzień bardzo nam utrudniają pracę. Dzwoniący nie przestrzegają zasady, że jest wskazana osoba do udzielania informacji. Mamy taką pacjentkę, która ma sześć córek, syna i męża, i jak oni zaczną wszyscy dzwonić to zwyczajnie nie dajemy z tym rady, a przecież musimy zajmować się leczeniem i opieką nad chorymi - tłumaczy Kiełczewski.
Kierownik szpitala tymczasowego w Płocku przyznał, że są też poruszające reakcje i gesty ze strony bliskich pacjentów i podziękowania za opiekę, za które personel tej placówki jest wdzięczny.
- Było u nas starsze małżeństwo z covid. Walczyliśmy. Pan wyszedł już do domu, udało się, ale niestety pani zmarła. Syn tych państwa, pan Dariusz z Płocka, chciał nam podziękować za starania w ratowaniu rodziców. Dostaliśmy od niego 500 butelek wody mineralnej, niegazowanej. To niezwykły, wzruszający gest. I dla nas bardzo trafiony, zwłaszcza w przypadku personelu, który wychodzi w kombinezonach po kilku godzinach ciężkiej pracy. Bardzo za to dziękujemy - powiedział Kiełczewski.