Jest piękna i bardzo niebezpieczna...
Jest naprawdę piękna. Takiej drugiej nie ma chyba w żadnej innej gminie. Dwa pasy nowiutkiego asfaltu są przedzielone pasem zieleni. A na nim stylowe latarnie. Wygląda niczym wielkomiejska aleja, a nie gminna droga.
Ulica Jana Pawła II w Zbuczynie prowadzi do Urzędu Gminy, szkoły, przedszkola, GOK i innych instytucji. Musi więc wyglądać reprezentacyjnie, choć niedawno zamiast asfaltu były tu jeszcze zwykłe betonowe płyty, jakich używa się na budowach.
Nie ma siły, nowa ulica musi się wszystkim podobać. A jednak jest grupa mieszkańców, dla których oznacza ona prawdziwe utrapienie. Skarżą się na tę inwestycję - i co ciekawe, mają rację. Dla nich nowa jezdnia, to nowe niebezpieczeństwo. Jeden z pasów, ten bardziej oddalony od UG, wybudowano bowiem dosłownie na samej granicy ich posesji. Styka się on praktycznie z ogrodzeniami.
Najlepiej rozebrać ogrodzenie
- Ta budowa jest zupełnie nieprzygotowana - mówią mieszkańcy. - Od strony, gdzie są nasze posesje, nie ma nie tylko chodnika, ale nawet najmniejszego kawałka pobocza. Otwierając furtkę, stajemy od razu na jezdni. Nie słyszeliśmy, aby w dzisiejszych czasach ktoś tak budował drogi. - Zamiast silić się na pas zieleni przedzielający drogę, trzeba było pomyśleć o budowie chodnika - dodają zainteresowani. Teraz w urzędzie gminy mówią nam, żebyśmy przenieśli swoje ogrodzenia. Niektórzy mają piękne, murowane parkany. Ciekawe, co mają z nimi zrobić. Rozebrać? Takie ogrodzenie sporo kosztuje.
W Urzędzie Gminy w Zbuczynie mają na ten temat zupełnie inne zdanie, choć mieszkańcom nie odmawiają pewnych racji. Władze uważają, że sprawa jest sporna i ciągle otwarta. Nie można było jednak czekać na rozstrzygnięcia sądowe. Te ciągną się bowiem całymi latami.
A tu chodziło o najważniejszą w gminie drogę, o bezpieczeństwo dzieci, które chodzą nią do szkoły.
- Ogrodzenia prywatnych posesji stoją na gruntach gminy - twierdzi zastępca wójta gminy Zbuczyn, Stanisław Biardzki. - Zajmują one pas około 1,5 metra. To akurat by wystarczyło na budowę chodnika. Z kolei mieszkańcy twierdzą, że postawili ogrodzenia na swojej własności, bo tak wytyczył geodeta. Myślę, że te nieporozumienia mogą wynikać z jakiegoś błędu geodezyjnego, który ciągnie się całymi latami. Gmina ma jednak mapy, z których wynika, że płoty postawiono na jej gruntach. Właściciele posesji twierdzą, że też mają mapy geodezyjne, z których wynika co innego. Na razie żaden z nich takiej mapy jednak nie pokazał. Może jeden punkt geodezyjny został wytyczony nieprawidłowo i to zmyliło pozostałych? W tej chwili wszystkie żale skupiają się na wójcie. Tylko trzeba pamiętać, że jego obowiązkiem jest dbanie o własność gminy. Mieszkańcy mają swoje racje, ale powinni popatrzeć także na nasze.
Kto ma rację?
W gminie przyznają, że istnieje spór graniczny pomiędzy samorządem a częścią mieszkańców. Przy budowie drogi nie mogli się jednak "odsunąć" od posesji.
- To by oznaczało ograniczenie przestrzeni publicznej - wyjaśniają władze UG w Zbuczynie. - Nie byłoby wtedy miejsca na parkingi i odpowiednio szerokie chodniki po stronie szkoły. A w tej chwili jest tu bezpieczna droga. Do szkoły i przedszkola chodzi około 700 dzieci. Kolejnych 120 przychodzi tu w ramach projektu "Podajmy dziecku rękę". Wiele osób przychodzi na imprezy przygotowywane przez GOK. Teraz wszyscy idą szerokim chodnikiem. Zbudowaliśmy też kilkadziesiąt miejsc parkingowych. Ulica jest pięknie oświetlona. Zamierzamy tu także zamontować urządzenia spowalniające ruch.
Sprawy własnościowe często należą do największych przeszkód w prowadzeniu różnych inwestycji. Samorządowcy stoją więc przed trudnym wyborem. Czy najpierw je wyjaśniać, a potem rozpoczynać budowę, czy też postępować odwrotnie. W tym wypadku samorząd poszedł na skróty.
Czy jednak zapewniając bezpieczeństwo jednym, nie ograniczono go innym? Jakie są zasady sztuki budowlanej przy podobnych inwestycjach?
- Taka bliskość ogrodzenia stwarza duże zagrożenie dla uczestników ruchu - twierdzą w jednej z siedleckich firm projektowo-budowlanych. - Wystarczy, że pojazd wpadnie w poślizg, a już ląduje na ogrodzeniu. Nam nigdy nie zdarzyło się, aby tak budować drogę.
Podobnego zdania jest projektantka, Elżbieta Wierzbicka.
- Jeśli na etapie projektowania okazuje się, że mieszkańcy są "wgrodzeni" w pas drogowy, to informujemy o tym inwestora. Jeśli ogrodzenie jest zbyt blisko drogi, to stwarza to duże zagrożenie. Wtedy inwestor powinien uregulować sytuację.
W praktyce jednak jest to znacznie bardziej skomplikowane. Często więc samorząd musi dokonywać trudnych wyborów...
Zbigniew Juśkiewicz