Afera z egzaminami na prawo jazdy
Kandydatka na kierowcę zdawała egzamin przez 15 minut, a powinna 40. Egzaminator znikał w trakcie egzaminu i jednak próbę zaliczał. Teraz jest kontrolowany - pisze "Gazeta Lubuska".
Nie wiadomo, czy sprawa wyszłaby tak szybko na jaw, gdyby nie decyzje personalne. Zaczęło się we wtorek. Zarząd Województwa Lubuskiego odwołał Zenona Sobeckiego ze stanowiska dyrektora Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Zielonej Górze. Tego samego dnia Sobecki na biurko marszałka dostarczył papiery, które poważnie obciążają najpoważniejszego kandydata na jego miejsce - Władysława Drozda, egzaminatora i radnego Zielonej Góry. Już siedział na dyrektorskim stołku i odwołał go poprzedni marszałek. Po zmianie władz w wojewódzkim samorządzie zaczęły się plotki, że teraz poleci Sobecki. I sprawdziły się.
Odwołanie Sobeckiego potwierdził wczoraj "GL" wicemarszałek Sebastian Ciemnoczołowski. Jednak zaprzeczył, że Drozd był jedynym następcą na nowego dyrektora WORD. - Kandydatów jest kilku i w najbliższych dniach zarząd zdecyduje, kto zostanie powołany - dodał Ciemnoczołowski.
Potwierdził też, że dostał pismo, w którym dotychczasowy dyrektor WORD wnioskuje o unieważnienie 28 egzaminów, bo odbyły się niezgodnie z przepisami. Zamiast obowiązkowych 40 minut trwały od 15 do 34 minut, były przerywane, egzaminator oddalał się od samochodu. Poza tym zdający wykonywał tylko część z obowiązkowych zadań. Sobecki domaga się od marszałka województwa, aby skreślił Drozda z listy egzaminatorów: "Za naruszenie instrukcji przeprowadzania egzaminów, używanie samochodów służbowych do celów prywatnych, a także lekceważenie obowiązków pracowniczych".
INTERIA.PL/PAP