- Dotarła do nas nieoficjalna informacja o śmierci pracownika. W związku z tym wystąpiliśmy do szpitala o potwierdzenie jej, aby móc przeprowadzić sekcję zwłok - powiedział "Dziennikowi Polskiemu" prok. Krzysztof Urbaniak, zastępca Prokuratora Okręgowego w Krakowie. Jak już informował "DP" zaraz po wypadku, który wydarzył się w październiku - krakowska prokuratura wszczęła postępowanie w sprawie niedopełnienia obowiązku przez osobę odpowiedzialną za bezpieczeństwo i higienę pracy oraz narażenie pracownika na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia. Do dziś przesłuchano już świadków oraz zabezpieczono dokumentację związaną z remontem domu. Zeznania złożyli m.in. właściciele posesji, ich sąsiedzi, z także pracownicy firmy remontowej. - Z dużym prawdopodobieństwem możemy powiedzieć, że poszkodowany robotnik został wprowadzony na posesje przez właściciela firmy i wykonywał prace zlecone firmie. Posługiwał się przy tym sprzętem firmowym: drabinami, maszynami służącymi do czyszczenia tarasu - twierdzi prok. Urbaniak. Mężczyzna był bratem właściciela firmy, który go przez jakiś czas zatrudniał. Później podjął pracę w innej firmie. Po kilku miesiącach wrócił jednak do brata, ale już nie został przez niego formalnie zatrudniony.