Wygrać siebie
Nerwy napięte wciąż do granic możliwości. Strach i bezsilność: Czy wróci pijany? Jak się zachowa? Wstyd, bo co pomyślą sobie inni? Taka jest codzienność rodziny alkoholika. Ale tak wcale nie musi być, naprawdę.
Moje rozmówczynie witają mnie serdecznie. Są uśmiechnięte, zadbane i pewne siebie. To pierwsze pozytywne zaskoczenie, bo nie do końca tak wyobrażałem sobie ludzi, którzy choć sami nie piją mają w swoich rodzinach poważny problem alkoholowy. Alkohol niszczy przecież nie tylko alkoholika, ale i jego bliskich. Niczym rak drąży od środka całą rodzinę. Adres jednak się zgadza: Stowarzyszenie Służb Grup Rodzinnych Al-Anon w Poznaniu.
Bezsilni, ale nie bezradni
- Dobrze, że jesteś - wita mnie Maria podając swoje imię. Przedstawiają się także jej koleżanki: Elżbieta i Mieczysława, wyjaśniając zaraz, że tak właśnie zaczynają się spotkania Al-Anon - wspólnoty wzajemnego wsparcia dla rodzin i przyjaciół alkoholików. Tu znajduje się jej ogólnopolskie biuro, ale każda ze wspólnot działa według tych samych zasad: Dwunastu Stopni Al-Anon.
- Wszystko, co zostanie tu powiedziane niech zostanie między nami. To nasza podstawowa zasada - mówi Maria. Nikt tu o nic nie pyta przychodzących, nie podajemy żadnych nazwisk, wykształcenia, zawodu czy adresu. Pozostajemy anonimowi. Nawet imię, jeśli ktoś chce, może zmyślić. Łączy nas tu wszystkich problem alkoholizmu naszych bliskich i nasza bezsilność wobec niego - zapewnia.
Słowo "bezsilność" jakoś nie pasuje mi do spotkanych tu osób. Wyglądają na szczęśliwe i zadowolone z życia. - Przyznaliśmy, że jesteśmy bezsilni wobec alkoholu i że nie jesteśmy w stanie kierować naszym życiem - Elżbieta przytacza słowa Pierwszego Stopnia Al-Anon. - Bezsilność nie oznacza jednak zupełnej bezradności i beznadziei, choć często nie jesteśmy w stanie sprawić, by nasi bliscy przestali pić. Stanęłyśmy w prawdzie wobec siebie i sytuacji, w której się znaleźliśmy i od tego wszystko się zaczęło. Zaczęło się zmieniać na lepsze, a raczej to my zaczęłyśmy zmieniać się na lepsze - dodaje z uśmiechem.
"Recepta" na życie
- Mój kontakt ze wspólnotą zaczął się 16 lat temu w grupie "Iskierka nadziei" - opowiada Elżbieta. - Na spotkanie przyszłam roztrzęsiona i płacząca. Zażywałam wówczas sporo tabletek uspokajających, bo mój mąż pił. Desperacko szukałam tu jakiegoś ratunku, chciałam, żeby go zamknęli, coś z nim zrobili, bo już nie miałam siły dłużej tego znosić. A tu otoczono mnie opieką, wsparciem i dano, co na początku było mi bardzo trudno przyjąć, "Modlitwę o pogodę ducha".
Na początku przez kilka spotkań nic nie mówiłam, tylko słuchałam. Słuchałam i nie mogłam uwierzyć, że ktoś ma podobne, a nawet większe problemy niż ja. Czułam się tu dobrze. Wiedziałam, że jestem akceptowana i zostanę zrozumiana ze swoim problemem. Kiedy w końcu odważyłam się opowiedzieć o sobie, na początku po prostu się rozpłakałam. Pękła we mnie w końcu jakaś blokada, którą nosiłam przez lata: bezsilności, niezrozumienia, prób ukrywania rzeczywistości przed otoczeniem.
Jestem we wspólnocie do dziś, a mój mąż wciąż pije. Co się przez ten czas zmieniło? Odnalazłam pogodę i spokój ducha. Oczyściłam moje relacje do Boga, innych ludzi i samej siebie. Już nie winię wszystkich dokoła za alkoholizm. Poznałam lepiej chorobę mojego męża, nauczyłam się wobec niej postępować. Wciąż korzystam z mądrości i doświadczenia innych, dzieląc się także moimi sukcesami, ale i porażkami. Bo tak to już czasem jest, że zrobi się krok do przodu, a potem dwa do tyłu. Nie ma bowiem jakiejś jednej skutecznej recepty czy cudownego środka na alkoholizm. Moja wewnętrzna przemiana pozwala mi jednak żyć. Nauczyłam się, że skoro męża nie mogę zmienić, oddaję go Panu Bogu. Są bowiem problemy, które muszę zostawić, Panu Bogu: - Rób z tym co chcesz, bo sama nie jestem w stanie nic zrobić, mówię i sprawy niemożliwe rozwiązują się. Pomimo problemów, które mam jestem szczęśliwym człowiekiem i wiem, że nie jestem sama - kończy swoje świadectwo Elżbieta, która obecnie prowadzi także grupy wsparcia dla dzieci alkoholików Alateen.
Krok po kroku
To jedno z wielu świadectw, jakie można by przytoczyć na to, że dzięki wsparciu ludzi z Al-Anon osoby rozbite, rozchwiane emocjonalnie, zagubione, bezradne wobec alkoholizmu, żyjące w lęku, odnajdują równowagę ducha, radość z życia, potrafią przebaczyć, zawierzyć się woli Bożej, zyskując siłę do jej wypełniania. Pokazują one, że mimo, iż często problem alkoholowy w rodzinie pozostaje, bo nie da się nikogo zmusić, by podjął leczenie, czy nawet przestał pić, można normalnie żyć i być szczęśliwym. Dobrze, gdy również sam alkoholik uczestniczy we wspólnej pracy nad sobą w rodzinie będąc w grupie AA, ale na to nikt nie daje gwarancji.
Taka jest siła wspólnoty, tak działa odzyskana wiara we własne siły i w Boga. Taki skutek przynosi ciągłe uczenie się wprowadzania w życie Dwunastu Stopni (zwanych też krokami) Al-Anon. Wypracowano je w ciągu lat istnienia wspólnoty zawiązanej w 1935 r. w Ameryce przez żony alkoholików, współzałożycieli grup AA. Uświadomiły one sobie bowiem, że wobec choroby mężów potrzebują także programu dla siebie, by pomóc sobie i im.
Najtrudniejszym jest jednak ten zupełnie pierwszy krok: przyznanie przed samym sobą, że jednak potrzebuję pomocy, przełamanie wstydu i przyjście na spotkanie Al-Anon.
- Na początku, mając problem alkoholowy w rodzinie, staramy się przeciwdziałać temu sami: albo dobrocią, albo złością, naciskami i nic nie wychodzi - mówi Mieczysława. - Dopiero kiedy się poddamy i uznamy swoją bezsilność wobec problemu alkoholowego, wtedy możemy coś zrobić. Zaczynamy systematyczną pracę nad sobą (bo doświadczyliśmy i uznaliśmy, że alkoholika sami nie zmienimy), powierzamy Bogu usuwanie słabości naszego charakteru. Przez naszą postawę, swoje wzrastanie zmieniamy powoli swoje otoczenie. W końcu przekonałam też samą siebie, że to, iż mój mąż pije nie jest moją winą, o co się gdzieś tam w środku obwiniałam, ale także, że nie przestanie on pić dla mnie. Musi sam do tego dojrzeć. Nauczyłam się na nowo kochać pijącego chorego człowieka, a nie nienawidzić go - dodaje.
Dla każdego
Pierwsza grupa wsparcia dla rodzin alkoholików w Polsce, "Ariadna" zawiązała się w Poznaniu w 1980 r. Dziś jest ich w kraju ok. 400, skupiających zarówno kobiety, jaki mężczyzn. Istnieją też grupy dla dzieci alkoholików Alateen i dorosłych już dzieci. Współpracują one zresztą ściśle miedzy sobą oraz z grupami AA.
Pomimo, że program wspólnot Al-Anon pomaga wzrastać duchowo, pogłębiać swoją wiarę i relacje z Bogiem, nie jest on przeznaczony tylko dla katolików. - Jesteśmy otwarci na każdego. Nie interesuje nas wyznanie czy poglądy polityczne. Interesuje nas człowiek, potrzebujący wsparcia, które możemy mu dać. Członkami naszych wspólnot są także ludzie niewierzący, którzy uznają, że Siła Większa od ich własnej może przywrócić im równowagę ducha i umysłu. Łatwiej jest oczywiście człowiekowi, który wierzy w osobowego, kochającego Boga - wyjaśnia Maria. Podkreśla też, że nie powinien nikogo odstraszać fakt, iż spotkania odbywają się często przy parafiach. - Wynajmujemy zawsze pomieszczenia na czas spotkań i po prostu spotykamy się z dużą życzliwością i otwartością w tej kwestii ze strony duchownych. Nikogo jednak na siłę nie nawracamy! Nie jesteśmy żadną sektą, ani ruchem religijnym. Chcemy jedynie pomagać rodzinom alkoholików - dodaje.
Sama idea Dwunastu Stopni przeznaczona jest zresztą rzeczywiście dla każdego. Wystarczy pod słowa "alkohol", "alkoholizm" wstawić każdą trudną, wydawałoby się beznadziejną sytuację życiową, z którą nie możemy sobie poradzić. Nie ma bowiem sytuacji bez wyjścia, choć sami nie zawsze potrafimy je znaleźć. Jest jeszcze Ktoś większy od nas.
Informacje o grupach Al-Anon w całym kraju można uzyskać pod numerem telefonu: 061-828-93-07, pisząc na adres: Stowarzyszenie Służb Grup Rodzinnych Al-Anon, skrytka pocztowa 14, 60-980 Poznań 13 lub na stronie: www.al-anon.org.pl.
Błażej Tobolski