Wybory samorządowe na wiosnę? "To polityczne wykorzystanie koniunktury przez PiS"
Prawo i Sprawiedliwość nie wyklucza rozpisania nowych wyborów samorządowych na wiosnę 2016 r. Przeprowadzenie ich byłoby możliwe, jeśli powstaną w Polsce dwa nowe województwa. Politycy PSL twierdzą, że to próba przejęcia władzy przez PiS na szczeblu lokalnym. Na podobną motywację prawicy wskazuje w rozmowie z Interią prof. Andrzej Piasecki, politolog i specjalista ds. samorządu terytorialnego z Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie.
O możliwości przeprowadzenia wyborów samorządowych znacznie wcześniej niż po upływie obecnej kadencji, mówił w środę na antenie Radia Kraków poseł PiS Włodzimierz Bernacki. Choć podczas wywiadu nie padły żadne konkrety, polityk wyraźnie zaznaczył, że taka opcja jest w partii brana pod uwagę.
Przez całą kampanię wyborczą PiS lansowało pomysł wydzielenia z zachodniopomorskiego i pomorskiego nowego województwa. Powstałoby ono na terenie dawnych województw: słupskiego i koszalińskiego. Partia chce także podziału województwa mazowieckiego, zgodnie z którym Warszawa stałaby się oddzielną jednostką. Teraz po wygranych przez PiS wyborach parlamentarnych wiele wskazuje na to, że postulat może zostać zrealizowany w nieodległej przyszłości.
W związku z tym, według posła Bernackiego, prawdopodobne jest rozpisanie nowych wyborów samorządowych.
W tym miejscu rodzi się podejrzenie, że prawica będzie dążyć do przejęcia władzy na szczeblu lokalnym. Poseł Bernacki od razu zaprzeczył tym zarzutom. - My nigdy nie traktujemy wyborów jak sposobu na przejęcie władzy. Nasze uczestnictwo w wyborach ma na celu realizację dobra wspólnego i programu politycznego, któremu zaufało tak wielu Polaków - powiedział w trakcie tej samej rozmowy.
Jednak w intencje PiS nie wierzy PSL. - PiS-owi chodzi jedynie o to, by mieć pełnię władzy w Polsce. Kilka dni po wyborach politycy PiS wydają z siebie słowicze dźwięki, a tak naprawdę mają lisie zamiary - skomentował wypowiedź Bernackiego rzecznik klubu PSL Jakub Stefaniak.
Budynek bez fundamentów
Na podobne motywy prawicy wskazuje prof. Andrzej Piasecki. - Na pierwszy rzut oka, na gorąco mogę powiedzieć, że pachnie mi to polityką i politycznym wykorzystaniem dobrej koniunktury przez jedną partię - komentuje w rozmowie z Interią ekspert.
- PiS ma już prezydenta, parlament, rząd, i wiele innych instytucji. Samorządy są podstawą, fundamentem władzy. Budynek PiS bez fundamentów politycznych będzie skromny. I na pewno w terenie będzie parcie na to, żeby tę władzę zmienić. Współpraca organów władzy rządowej i samorządowej będzie trudna. Natomiast przyspieszenie wyborów byłoby naprawdę czymś karkołomnym - ocenia.
Zdaniem prof. Piaseckiego, w przypadku powołania nowych województw nie jest konieczne rozpisanie wyborów na terenie całego kraju. - Można by zrobić dodatkowe wybory w tych województwach, które zostały powołane i w tych, które okrojono - twierdzi nasz rozmówca.
Skrócenie kadencji niezgodne z duchem prawa
Ekspert przyznaje jednak, że uzasadnienie skrócenia obecnej kadencji samorządu powstaniem nowych województw nie jest niemożliwe. - Myślę, że w praktyce politycznej byłoby to do przeprowadzenia, ale byłoby to nie tyle niezgodne z prawem co niezgodne z majestatem prawa i z jego duchem - uważa prof. Piasecki.
- Skrócenie kadencji jest rzeczą nadzwyczajną, która może nastąpić w wyjątkowych przypadkach, np. gdyby doszło do likwidacji powiatów. Powiaty zostały powołane ustawą i w ten sposób można je zlikwidować. Być może wtedy byłoby uzasadnione skrócenie kadencji. Ale czy powołanie nowych rad gmin byłoby uzasadnione? To jest zupełnie inny poziom samorządności i moim zdaniem też by tutaj nie było uzasadnienia dla takiego działania - zastanawia się ekspert.
PiS nie pierwszy raz mówi o skróceniu kadencji jednostek samorządu terytorialnego. Zaraz po wyborach w 2014 r. powstał nawet projekt ustawy zakładający skrócenie kadencji sejmików wojewódzkich. Podnoszono wtedy argument o sfałszowaniu wyborów, ale zasadności protestów nie stwierdziły sądy. W związku z tym również teraz PiS nie mogłoby powoływać się na tamte podejrzenia.
- Nie mamy wyroków sądowych, które mówiłyby o nadużyciach, czy niedopatrzeniach. Te wybory pod względem formalno-prawnym nie odbiegały od wcześniejszych, nie udowodniono nadużyć na skalę, która byłaby niepokojąca. Jedynie liczenie głosów i produkcja książeczki plus zachowanie członków PKW może budzić zastrzeżenia - ale oni już ponieśli konsekwencje. W tej chwili widać, że wyciągnięto lekcję z tego doświadczenia. Nie widzę tutaj możliwości uzasadnienia przeprowadzenia wcześniejszych wyborów - wyjaśnia prof. Piasecki.
Zdaniem eksperta, przesłanką do skrócenia kadencji samorządu mogłoby być wyczerpanie się kredytu zaufania publicznego do władz lokalnych na dużą skalę. - Ale musiałoby się stać coś takiego, co spowodowałoby diametralną zmianę nastrojów w Polsce, która pociągnęłaby za sobą wycofanie legitymacji dla urzędujących radnych, wójtów itd. Moim zdaniem, takiej sytuacji w tej chwili nie ma. Ale żyjemy w czasach dynamicznych zmian, więc kto wie - kwituje w rozmowie z Interią prof. Piasecki.