Więcej tego samego
2009 r. tylko pozornie będzie rokiem przejściowym i prostą kontynuacją poprzedniego. Przed decydującymi starciami wyborczymi w 2010 i 2011 r. to ostatnia szansa na zmianę wizerunku.
Uprogu nowego roku widać wszystkie ograniczenia polityki ostatnich miesięcy, przypadkowość, niejasność intencji oraz twardą interesowność, stawianą ponad wszelkie merytoryczne racje. Zasada "im gorzej, tym lepiej" staje się coraz bardziej widoczna. Ekonomiczny kryzys budzi nadzieje opozycji do tego stopnia, że nie wiadomo, czy na pewno chciałaby, aby przeszedł bokiem. W dodatku odzywają się upiory z innej politycznej epoki, jak w przypadku zawirowań w telewizji publicznej. Złogi IV RP, jeśli można sparafrazować jednego z prezesów publicznego radia, ulokowały się głębiej, niż można było przypuszczać, i jeszcze nie raz dadzą o sobie znać.
l Prezydentura. W wecie w sprawie emerytur pomostowych, jak w lustrze, przejrzała się przede wszystkim cała dotychczasowa prezydentura Lecha Kaczyńskiego, której mija właśnie trzy lata. Coraz bardziej niesprawna, niezrozumiała, skrajnie partyjna.
Na swoje trzylecie prezydent dostał najgorsze notowania - ponad 70 proc. ankietowanych przez TNS OBOP uznało, że sprawuje swój urząd źle. Szansa, jaka pojawiła się po wyborach 2007 r., by przy nowym rządzie stać się prezydentem bardziej ponadpartyjnym, jest bezpowrotnie stracona. Wady tej prezydentury są niejako strukturalne, nieusuwalne. Prezydent powinien się zmienić, ale wiadomo, że tego nie zrobi.
Polityka