Według urzędników to dziecko nie istnieje
Dramat Anny Jankowskiej z Łodzi. Z powodu braku zameldowania jej ośmiomiesięczny synek nie ma żadnych praw. O sprawie pisze "Super Express".
Ośmiomiesięczny Olek powoli próbuje stawiać swoje pierwsze kroki. Gdy mama go przytula, on uśmiecha się od ucha do ucha. - Mój synek jest kochanym brzdącem, ale w świetle prawa... nie istnieje - żali się mama chłopca, Anna Janowska (25 l.). Dlaczego? Olek nie ma numeru PESEL, bo ani on, ani jego mama nie mają zameldowania.
Tuż po narodzinach Olka Anna Jankowska poszła do Urzędu Miasta Łodzi, by złożyć wniosek o nadanie synkowi numeru PESEL. Nie podejrzewała, że może mieć z tym jakiekolwiek problemy, bo zgodnie z Ustawą o ewidencji ludności każdy Polak powinien posiadać taki numer.
- Pani z okienka powiedziała mi, że skoro synek nie jest nigdzie zameldowany, to nie można go zarejestrować - opowiada pani Ania. Kobieta z powodu kłopotów mieszkaniowych i finansowych od kilku lat żyje bez meldunku. Mieszka co prawda w lokalu socjalnym, ale nie posiada ważnej umowy najmu. Nie ma więc prawa się w nim zameldować.
- Mam związane ręce. Przez brak PESEL-u nie mogę zapisać synka do żłobka ani wystąpić o zasiłki socjalne dla Olka. Nawet gdy idę do lekarza, to nie mam prawa wziąć recepty na dziecko - mówi ze łzami w oczach Anna Jankowska.
Dotąd na wieść o kłopotach młodej matki urzędnicy bezradnie rozkładali ręce.
- Żeby otrzymać numer PESEL, trzeba być zameldowanym na okres stały lub tymczasowy, ale nie krótszy niż trzy miesiące - mówi pani Agnieszka Kozłowska z Działu Ewidencji Ludności Urzędu Miasta Łodzi.
INTERIA.PL/Super Express