Urbański: Rywin wraca...
Prezes TVP Andrzej Urbański w obszernym wywiadzie dla "Super Expressu" mówi m.in. o konsekwencjach projektowanego zniesienia abonamentu radiowo-telewizyjnego, a także innych problemach telewizji, zaprzątających ostatnio uwagę opinii publicznej.
- "Jedne projekty mówią o ograniczeniu abonamentu, inne o całkowitej likwidacji. A potem czytam w jednej z gazet, że telewizję w ogóle trzeba sprywatyzować. Więc ja mówię: wraca Rywin. Przecież pamiętajcie, że Rywin zaczął się właśnie od tego, że pani Jakubowska manipulowała przy ustawie, która umożliwiałaby ewentualną prywatyzację Telewizji Polskiej".
- "W tle medialnej operacji PO jest kasa. Co to znaczy? Na ten rok spółka ma wpływy 2 miliardy 300 milionów zł. W związku z tym każde uderzenie w TVP oznacza, że te pieniądze trafią gdzie indziej. A trafić muszą, bo przecież się nie rozpłyną".
- "Powiem coś, czego, może poza kilkoma osobami, nikt w Polsce jeszcze nie wie: koalicja rządowa jest tak nieprzygotowana, że nie wie, iż każda zmiana w sprawie abonamentu, czyli pomocy publicznej, wymaga notyfikacji w Brukseli. Więc apeluję do pana premiera, by zmienił swoich doradców na ekspertów i profesjonalistów".
- Urbański zaprzecza, że na otarcie łez podaruje Małgorzacie Raczyńskiej (zwolnionej dyrektor "Jedynki" - red.) ponad 400 tys. zł odprawy. Być może żadnej odprawy w ogóle nie będzie. - "Jesteśmy umówieni, że wciąż będzie mnie wspomagała w telewizji (...). Rozmawiamy o kilku stanowiskach".
Na pytanie czy widzowie TVP zobaczą finały mistrzostw Europy, czy też będą musieli kupić dekoder Polsatu, Urbański odpowiada: "Wierzę niezmiernie w rozsądek i pragmatyzm prezesa Solorza. Jestem przekonany, że uda nam się porozumieć".
Zdaniem szefa TVP "nie sprawdziła się zasada niezależności politycznej mediów publicznych. A wszystko z powodu niestabilności polskiej sceny politycznej. Dlatego też mówię otwarcie - w tym obszarze jestem gotowy do dyskusji. Warto szukać dobrych rozwiązań, które spowodują, że mój następca nie będzie oskarżany, że jest z politycznej nominacji".
INTERIA.PL/PAP