"Sponiewierano i zhańbiono honor żołnierza"
Kościół katolicki nie uczestniczy w dyskusji na temat zakończenia polskiej misji wojskowej w Iraku. To są kwestie typowo polityczne.
, arcybiskup, biskup ordynariusz diecezji warszawsko-praskiej, generał dywizji.
- Stajemy się wojskiem profesjonalnym. Wojskiem, które ma wymiar rozjemczo-bojowy, a nie karnawałowy. I to społeczeństwu trzeba wyraźnie powiedzieć. Od dawna mam żal do rządzących. Wielokrotnie mówiłem kolejnym ministrom obrony narodowej, że trzeba informować społeczeństwo od początku do końca: dlaczego polski żołnierz jedzie na front, z kim jedzie i co mu grozi. U nas tymczasem wygłasza się przemówienia, kiedy stanie się tragedia. Przykład? Czy ktoś wytłumaczył Polakom, na czym polega misja bojowa w Afganistanie? Przecież nasi chłopcy nie pojechali tam dokarmiać biednych, ale uzbrojeni po zęby na ogień odpowiadają ogniem. Społeczeństwo musi wiedzieć, jaki jest rodzaj każdej misji wojskowej. To jest rola dla ministra obrony, premiera i prezydenta - apeluje arcybiskup.
Jego zdaniem, jest też kwestia przygotowania żołnierzy. W Wielkiej Brytanii na misje zagraniczne jadą żołnierze po trzech latach służby w swoim kraju. A u nas jadą zieloni. Najlepszym przykładem są aresztowani żołnierze z Afganistanu.
- Ja dziś pytam: czy oni znali w ogóle konwencję genewską? Gdzie jest odpowiedzialność tych, którzy wydawali rozkazy?! Stała się rzecz straszna: o szóstej rano wystawiono na pośmiewisko żołnierza. Sponiewierano i zhańbiono jego honor - ocenia abp Sławoj Leszek Głódź.
W jego ocenie, jeśli stać nas na polityczne decyzje i wysyłanie żołnierzy na misje, to ponośmy odpowiedzialność od początku do końca. Tymczasem u nas szereg spraw na gruncie prawno- ustawodawczym jest nadal niedopiętych. Wielu żołnierzy wraca z frontu i może liczyć jedynie na jałmużnę i łaskę. - Tak być nie może - przekonuje były biskup polowy WP.
INTERIA.PL/PAP