Śmierć była, ale akt już nie ma
Do dziś niewyjaśnione pozostają okoliczności tajemniczej śmierci lubelskiego działacza opozycyjnego Aleksandra Hacia w 1984 roku - informuje "Nasz Dziennik".
Gazeta dodaje, że prokurator Marek Ekielski, który umorzył postępowanie w sprawie zgonu opozycjonisty zwanego lubelskim Pyjasem, do dziś pracuje w prokuraturze i nie ma sobie nic do zarzucenia. Trudno to zweryfikować, bo akta sprawy zostały... zniszczone, pisze gazeta.
Dziennik przypomina sylwetkę Hacia, byłego przewodniczącego komisji wydziałowej NSZZ "Solidarność" w lubelskiej Fabryce Samochodów Ciężarowych. Po wprowadzeniu stanu wojennego uczestniczył on w strajku w FSC, a później przez miesiąc ukrywał się na wsi.
Według relacji rodziny i znajomych, pewnego październikowego wieczoru 1984 r. otrzymał telefoniczną wiadomość, po której wyszedł z domu. Nazajutrz jego ciało znaleziono w centrum Lublina w bramie jednego z domów, niedaleko siedziby zdelegalizowanej wówczas "Solidarności". Był nieprzytomny i mocno poturbowany. Mimo operacji zmarł. Śledztwo zostało umorzone ze względu na brak cech przestępstwa.
Hać figuruje na liście ponad 100 ofiar śmiertelnych w okresie od 13 grudnia 1981 r. do 15 lipca 1989 r. sporządzonej na podstawie raportów Komitetu Helsińskiego w Polsce.
INTERIA.PL/PAP