Pogoda
Warszawa

Zmień miejscowość

Zlokalizuj mnie

Popularne miejscowości

  • Białystok, Lubelskie
  • Bielsko-Biała, Śląskie
  • Bydgoszcz, Kujawsko-Pomorskie
  • Gdańsk, Pomorskie
  • Gorzów Wlk., Lubuskie
  • Katowice, Śląskie
  • Kielce, Świętokrzyskie
  • Kraków, Małopolskie
  • Lublin, Lubelskie
  • Łódź, Łódzkie
  • Olsztyn, Warmińsko-Mazurskie
  • Opole, Opolskie
  • Poznań, Wielkopolskie
  • Rzeszów, Podkarpackie
  • Szczecin, Zachodnio-Pomorskie
  • Toruń, Kujawsko-Pomorskie
  • Warszawa, Mazowieckie
  • Wrocław, Dolnośląskie
  • Zakopane, Małopolskie
  • Zielona Góra, Lubuskie

"Rokita zachował się jak zwykły tchórz"

Jeśli Jan Rokita myśli, że burda na pokładzie samolotu Lufthansy ujdzie mu na sucho, to grubo się myli. Jak ustalił "Super Express", Rokicie postawiono właśnie kolejny zarzut - stawiania oporu wobec funkcjonariusza. Za ten czyn publicyście z Krakowa grozi nawet do dwóch lat więzienia.

/Agencja SE/East News

"Super Express" dotarł do kolejnego świadka awantury, który pogrąża niedoszłego premiera. - To, co wyprawiał w samolocie, było żałosne i poniżające. Rokita zachował się jak zwykły tchórz. Było mi za niego wstyd - mówi "SE" pani Wiesława z Krakowa, która siedziała dwa rzędy za awanturującym się politykiem. To jej słowa: "Niech pan wysiądzie" można usłyszeć na słynnym nagraniu w tle wrzasków błagającego o pomoc polityka.

Jej zdaniem Rokita od początku zachowywał się bardzo arogancko. - To była postawa człowieka, któremu wszystko się należy. Biła z niego wyższość - wspomina. Potwierdza, że całą awanturę wywołał właśnie niedoszły premier, który rozsiadł się w klasie biznes, choć miał bilet w klasie ekonomicznej. - Stewardesa grzecznie zwróciła mu uwagę i przeniosła płaszcze. W odpowiedzi rozzłoszczony polityk krzyknął: "Co za chamstwo!" i wyraźnie popchnął stewardesę - opowiada "Super Expressowi" pani Wiesława.

Po tym incydencie pilot poprosił, by awanturujący się pasażer opuścił dobrowolnie pokład samolotu. Niestety, Rokita kurczowo trzymał się fotela. Wówczas, jak mówi gazecie pani Wiesława, do akcji wkroczyli funkcjonariusze straży granicznej i policji. Najpierw poprosili, by wyszedł z samolotu. Gdy to nie poskutkowało, chwycili go za ramiona i próbowali wyciągnąć.

- To był jeden wielki pisk, wzywanie rodaków, Jezusa i nie wiadomo kogo jeszcze na pomoc - relacjonuje pani Wiesława. W rozmowie z "SE" przyznaje, że całą sytuacją była mocno zażenowana. - Choć nie jest już przecież parlamentarzystą krzyczał: "Ratujcie, Polacy, rodacy, jestem przecież posłem".

Gdy Rokitę wyprowadzano, ludzie zaczęli klaskać. - Wszyscy odetchnęliśmy z ulgą, gdyż mogliśmy wreszcie wystartować - wspomina pani Wiesława.

INTERIA.PL/Super Express

Zobacz także