Przeszukanie w MSZ. Wdowa po Mercie chce odzyskać obrączkę męża
Będzie kolejny wniosek o oględziny posesji MSZ, gdzie miało dojść do zniszczenia rzeczy Tomasza Merty - czytamy w "Naszym Dzienniku". Tym razem z użyciem profesjonalnego sprzętu. Wczoraj wyszło na jaw, że jeden z urzędników resortu, który wskazał pogorzelisko, nie żyje.
Magdalenie Pietrzak-Mercie, wdowie po Tomaszu Mercie, zależy przede wszystkim na odzyskaniu obrączki męża. Dwaj policjanci, którzy przeszukiwali teren, mieli ze sobą jedynie łopaty i wykrywacz metali, który nie był w stanie zlokalizować, czy i na jakiej głębokości dana rzecz się znajduje, ani odróżnić rodzaju metali.
W opinii Magdaleny Pietrzak-Merty są trzy warianty losów obrączki jej męża: mogła nigdy nie opuścić Moskwy, mogła zostać skradziona przez pracownika MSZ lub - wbrew dokumentacji - tkwi gdzieś w ziemi na terenie resortu spraw zagranicznych. Merta oraz jej pełnomocnik mec. Bartosz Kownacki wykluczają, by obrączka została skradziona przez Rosjan, istnieje bowiem protokół przekazania jej stronie polskiej wraz z dokumentacją zdjęciową, na której obrączka jest widoczna na palcu wiceministra kultury.
Pokrzywdzona i jej pełnomocnik nie wykluczają złożenia kolejnego wniosku do prokuratury o powtórne przeszukanie. Ale już przy użyciu innego sprzętu. A jeżeli i to nie przyniesie rezultatu, rodzina nie wyklucza złożenia wniosku o przeszukanie terenu Ambasady RP w Moskwie. Konkretnie - gabinetu byłego ambasadora Jerzego Bahra. Jak dowiedział się "Nasz Dziennik", jego przesłuchanie zaplanowano na dzisiaj. Zeznania dyplomaty mogą okazać się kluczowe w tej sprawie.
Więcej w "Naszym Dzienniku".
IAR/PAP