Prezydent nie odda dworku w Ciechocinku
Groźba odebrania obiektu przez władze Ciechocinka, historyczna przeszłość, a może wstawiennictwo pierwszej damy spowodowały nagły zwrot w losach prezydenckiego dworku - pisze "Życie Warszawy".
Po objęciu urzędu prezydenta RP przez Lecha Kaczyńskiego gazeta napisała, że chce on wypełnić obietnicę z kampanii wyborczej i zmniejszyć wydatki swojej kancelarii. Zapowiedział m.in. pozbycie się pałacyku w Wiśle, ośrodka wczasowego w Lucieniu i dworku w Ciechocinku. Do dyspozycji prezydenta miała pozostać tylko nadmorska siedziba w Juracie.
Najpierw Lech Kaczyński zmienił zdanie w sprawie pałacyku w Wiśle, bo - jak wyjaśnił - nie wiedział, że to dar narodu dla Ignacego Mościckiego. Później postanowił zachować dla siebie ośrodek w Lucieniu. Wyglądało na to, że ostatecznie oszczędności ograniczą się jedynie do dworku w Ciechocinku, którego utrzymanie kosztuje Kancelarię Prezydenta 300 tys. zł rocznie.
- Dlaczego prezydent chce oddawać dworek, przecież to także, podobnie jak pałacyk w Wiśle, dar narodu dla prezydenta Mościckiego - dziwił się burmistrz Ciechocinka Leszek Dzierżewicz. Złośliwi przypominali, że z budżetu Kancelarii Prezydenta wyremontowano ulice przylegające do obiektu, czym Kwaśniewski zaskarbił sobie wdzięczność mieszkańców kurortu.
Od momentu udostępnienia zwiedzającym w 2003 r. dworek odwiedziło ponad 50 tys. osób, odbywają się w nim spotkania z ciekawymi ludźmi i wystawy, które cieszą się wielkim zainteresowaniem wśród kuracjuszy. Obiekt stał się jedną z atrakcji Ciechocinka. Jednak te argumenty nie przekonywały prezydenckich urzędników, którzy zgłaszali kolejne pomysły na pozbycie się odremontowanego zabytku.
Tymczasem przed kilkoma dniami Ciechocinek odwiedziła komisja z Kancelarii Prezydenta i zapadła decyzja, że dworek jednak pozostanie w jej zasobach. Prezydenccy urzędnicy nie odpowiedzieli "ŻW", co wpłynęło na zmianę decyzji.
INTERIA.PL/PAP