Potraktowali go jak szpiega
Mężczyzna, który zabrał kwiaty spod pomnika Armii Sowieckiej, został przesłuchany przy użyciu wykrywacza kłamstw. Tak traktuje się zazwyczaj podejrzanych o morderstwo lub szpiegostwo - pisze "Gazeta Polska Codziennie".
Marka Wernica wylegitymowali tajniacy pod pomnikiem Armii Sowieckiej w warszawskim parku, ponieważ zabrał leżące tam kwiaty.
Kilka dni później mężczyzna został zabrany przez policję z domu, a potem przetrzymywany kilka godzin na komisariacie bez przedstawienia zarzutów. Otrzymał też kolejne wezwanie. Jak się okazało - do laboratorium kryminalistyki, gdzie podpięto go pod wykrywacz kłamstw.
Rzecznik stołecznej policji, mł. insp. Maciej Karczyński w rozmowie z "Codzienną" potwierdził, że badanie wariografem miało miejsce.
Zdziwienia nie ukrywa dr Piotr Kładoczny, prawnik z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Jego zdaniem działania policji były nieproporcjonalne. - To przypomina strzelanie z armaty do wróbla. Zresztą takie badanie nie może być przecież żadnym dowodem - dodaje.
Zdarzenie dowiodło, że wychwalające Sowietów warszawskie monumenty są objęte całodobowym monitoringiem policji, za pieniądze podatników, pisze "GPC".