Pogoda
Warszawa

Zmień miejscowość

Zlokalizuj mnie

Popularne miejscowości

  • Białystok, Lubelskie
  • Bielsko-Biała, Śląskie
  • Bydgoszcz, Kujawsko-Pomorskie
  • Gdańsk, Pomorskie
  • Gorzów Wlk., Lubuskie
  • Katowice, Śląskie
  • Kielce, Świętokrzyskie
  • Kraków, Małopolskie
  • Lublin, Lubelskie
  • Łódź, Łódzkie
  • Olsztyn, Warmińsko-Mazurskie
  • Opole, Opolskie
  • Poznań, Wielkopolskie
  • Rzeszów, Podkarpackie
  • Szczecin, Zachodnio-Pomorskie
  • Toruń, Kujawsko-Pomorskie
  • Warszawa, Mazowieckie
  • Wrocław, Dolnośląskie
  • Zakopane, Małopolskie
  • Zielona Góra, Lubuskie

Podejrzewany o fałszerstwo, ale nie wie dlaczego

Nie wiadomo, kto podszył się pod urzędnika prezydenta Lecha Kaczyńskiego ani kto sfałszował pisma wiceszefa ABW. Warszawska prokuratura nie znalazła fałszerza i umorzyła śledztwo - informuje "Życie Warszawy".

/RMF

- Traktowali mnie jak przestępcę, sugerując, że jestem fałszerzem. Zrobili w domu rewizję, wzywali na przesłuchania, a teraz jakby nigdy nic sprawę umarzają - mówi poirytowany Edward Rydygier, potomek znanego lekarza, archiwista w stołecznym magistracie. Rydygier był jedną z osób podejrzewanych o fałszerstwo. Prokuratura zaczęła go sprawdzać po tym, jak ktoś rzucił na niego podejrzenie.

Wszystko zaczęło się w 2006 roku, gdy do ministra sprawiedliwości wpłynęły pisma z Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego informujące o przestępstwach popełnionych m.in. przez policjantów. Miał je podpisać wiceszef ABW Jacek Mąka. Jak się okazało, jego podpis sfałszowano. Prawdopodobnie ta sama osoba podszyła się pod urzędnika Kancelarii Prezydenta Kaczyńskiego i wysłała na firmowym papierze list do szefa Solidarności w Instytucie Energii Atomowej w Świerku. Urzędnik pouczał związkowców, że opowiadanie dowcipów o prezydencie - do czego miało dojść w Instytucie na zjeździe z okazji rocznicy powstania Solidarności - jest niestosowne. Urzędnik zachęcał też do zrobienia porządku z ubekami pracującymi w instytucie. Prokuratura wszczęła śledztwo.

Potomek znanego chirurga znalazł się w kręgu osób podejrzewanych o fałszerstwo. Kto go wskazał i dlaczego prokuratura uznała, że może mieć on związek ze sprawą - do dziś nie wiadomo - podkreśla "ŻW".

INTERIA.PL/PAP

Zobacz także