Operacja Wybory
Jarosław Kaczyński z upokarzania innych uczynił wręcz sztukę. Na tym od kilku tygodni polega polska polityka. Jakoś się nie zorientował, że w świecie upokorzeń także on sam ich doznaje, choć mniej spektakularnie.
Premier wobec wszelakich obraz potrafi przejść do porządku dziennego, zostawiając wyrównanie rachunków na przyszłość, co niechybnie nastąpi. Na razie chodzi przecież o interesy polityczne i one są najważniejsze.
Tę okrutną - dla wszystkich przyjaciół, nieprzyjaciół i wrogów - prawdę Jarosław Kaczyński posiadł i realizuje ją z olbrzymią konsekwencją. Tak jak gdyby impregnował się na wszelakie przykrości, pogodził się z tym, że w brudnym świecie polityki nie można pozostać nie tylko czystym, ale też nieobrażonym. Bo chodzi o to, by moje było na wierzchu, nawet kosztem powagi i godności.
Fatalna atmosfera i polityczna demoralizacja, które dla wielu są wystarczającym powodem do wyborów, dla Kaczyńskiego nie mają znaczenia, wszak wielokrotnie mówił, że nieważne, czyje ręce podnoszą się w Sejmie za jego pomysłami, ważne, że się podnoszą.
Dlatego sprawa ojca Rydzyka i jego wypowiedzi obraźliwych dla głowy państwa została na razie odłożona na margines, tym bardziej że w widoczny sposób braciom Kaczyńskim na tym polu brakuje możliwości egzekutywnych, a ewentualnie nakręcany konflikt z Radiem Maryja byłby wyborczo zbyt kosztowny. Nie brakuje zaś tych możliwości na polu ich bezpośredniego oddziaływania i tu premier mógł sobie poszaleć, a być może wręcz kompensacyjnie wyżyć się na Lepperze za ostentacyjną nielojalność ojca Rydzyka.
Polityka