Oni nie wstydzą się Jezusa, a ty?
Co łączy znanego dziennikarza Przemysława Babiarza, najlepszą polską tenisistkę Agnieszkę Radwańską, Jadwigę i Dariusza Basińskich z kabaretu Mumio czy lidera Prawicy RP Marka Jurka? Odpowiedź prosta, acz zaskakująca: wszyscy oni nie wstydzą się Jezusa.
Do powyższej listy warto dodać jeszcze znakomitego niegdyś piłkarza Marka Citkę, dziennikarza Krzysztofa Ziemca, muzyków: Roberta "Litzę" Friedricha i jego zespół "Arka Noego" oraz Magdę Anioł i Adama Szewczyka, czy znanego z legendarnego już kabaretu "Elita" Jerzego Skoczylasa. To oni są "twarzami" trwającej od lutego kampanii, w której ludzie wierzący odważnie manifestują swój katolicyzm i przywiązanie do wartości.
Kiedyś w liceum, teraz na Facebooku
W akcję możemy się włączyć i my, wpisując adres strony www.mt1033.pl. i zamawiając darmowy brelok z krzyżem i słowami: "Nie wstydzę się Jezusa". Sama nazwa domeny nie jest zresztą przypadkowa. Pod ewangelicznymi faksymile kryją się bowiem mocne i bezkompromisowe słowa samego Jezusa: "Kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i Ja przed moim Ojcem". Podobnie radykalny był powód rozpoczęcia akcji.
- Dzisiaj coraz częściej odwaga i brak kompromisu są tym, czego potrzebujemy najbardziej. Taka postawa zdecydowała o miażdżącym zwycięstwie obrońców krzyża w XIV LO we Wrocławiu. W grudniu 2009 r. trójka uczniów wspierana przez "Gazetę Wyborczą" domagała się usunięcia krzyży z klas lekcyjnych. Rozprowadziliśmy wtedy wśród licealistów breloki z napisem: "Kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i Ja przed moim Ojcem" - mówi koordynator akcji, Grzegorz Pabijan. - Kiedy doszło do debaty, wypełniona po brzegi aula stanęła murem za broniącymi krzyża.
Pomyśleliśmy, że to, czego nam trzeba, to właśnie brelok z tym samym, radykalnym cytatem z Ewangelii wg św. Mateusza. I zaczęło się, ale tym razem w całej Polsce - wraca do początków.
Dziś darmowe breloki powędrowały już do ponad 450 tys. osób. A chętnych wciąż przybywa. - Przez naszą akcję chcemy skończyć z kłamstwem, że katolicyzm to świat ludzi starszych. To właśnie młodzi, rzekomo wątpiący w Boga i sceptyczni wobec Kościoła, najczęściej proszą o brelok - zapewnia Pabijan. Na potwierdzenie jego słów zaglądam na Facebooka. Tam Jezusa nie wstydzi się już blisko 10 tys. użytkowników, sądząc po zdjęciach - głównie ludzi młodych lub bardzo młodych.
Obudzić katolickiego olbrzyma
Akcja skierowana jest jednak nie tylko do nich. Jak przekonuje jej koordynator, adresatem są wszyscy ochrzczeni. - Polska to katolicki olbrzym. Wielki, ale śpiący. Tego olbrzyma trzeba obudzić! Wyrwać z letargu samozadowolenia. To, co sprawia, że my, katolicy, zapominamy kim jesteśmy, to bardzo często zwyczajny wstyd. Stłamszeni przez medialny mainstream - tak daleki od tego, co jest nam, katolikom, drogie - nosimy głowę spuszczoną nisko, a kiedy ktoś zapyta, kim jesteśmy, wolimy nie pamiętać. I po to właśnie jest nasz brelok - z jednej strony krzyż i napis: "Nie wstydzę się Jezusa", z drugiej zaś surowe słowa naszego Mistrza: "Kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i Ja przed moim Ojcem".
Ten niby niepozorny kawałek metalu to w rzeczywistości nasza "pierwsza linia obrony" - tłumaczy koordynator akcji, dodając, że "zanim ktoś zechce nas wyśmiać lub poniżyć, musi zmierzyć się z bardzo mocnymi słowami Jezusa, które autentycznie bronią tego, kto nosi brelok w widocznym miejscu". - Słowa te przypominają, że nie można zaprzeć się Jezusa przed ludźmi, pod groźbą Jego zaparcia się nas przed Bogiem Ojcem. One stawiają naszego przeciwnika w bardzo trudnej sytuacji, bo niemalże przed obliczem Sprawiedliwego Sędziego, który za dobre wynagradza... ale za złe karze - uzmysławia.
W imię tego, co najcenniejsze
Blaszany brelok z krzyżem to też odważna deklaracja, kim się jest. - Przyznanie się do Jezusa przed innymi to aspekt społeczny naszej wiary. Sam akt rodzi niebezpieczeństwo narażenia się na obśmianie, szyderstwa, bo być może w gronie, w którym się znajdziemy, wiara będzie uchodziła za coś zacofanego, mówiąc popularnie - obciachowego. Wtedy pojawia się kwestia: Czy jesteśmy gotowi wystawić się na to szyderstwo?
Czy jesteśmy w stanie je znieść w imię tego co dla nas najcenniejsze: w imię Chrystusa, Boga, naszej wiary? - pyta retorycznie Przemysław Babiarz, jedna z "twarzy" akcji. Znany dziennikarz przyznaje, że wiarę dziś można manifestować w sprawach drobnych. - Będąc na wakacjach, wbrew towarzystwu, idziemy do kościoła na niedzielną Mszę, czy mając wybór, zachowujemy post od potraw mięsnych w piątek.
Takie wyłamanie się z grupy może nas krępować za pierwszym razem, potem gdy się to przetrenuje raz, drugi, dziesiąty, pozostali też się przyzwyczają, że to jest człowiek, który swoją wiarę traktuje poważnie - zapewnia. Pan Przemek przyznaje jednak, że znacznie trudniej jest o deklaracje w momencie ataku na religię, kapłanów, siostry zakonne czy symbole religijne. - Od nas zależy, czy stawimy temu czoła, czy też nie - mówi, dostrzegając analogię w postawie wobec osób odstawionych na boczny tor przez swoją chorobę, niepełnosprawność czy ubóstwo.
- W takiej osobie też mieszka Chrystus. Wzięcie jej w obronę jest również rodzajem przyznania się do Niego - przypomina Babiarz. Brelok w takich postawach ma być pomocny. Także tym, którzy zaliczają się do tej milczącej większości, bojącej się przyznać do tego, w co wierzą. - Kiedy stajemy pośród nich z brelokiem, to tak jakbyśmy mówili: "Ja jestem katolikiem i jestem gotów pomóc każdemu, kto mnie o to poprosi. Ja pokonałem już swój strach - pomogę pokonać i tobie, bo teraz jest nas dwoje!" - ilustruje Grzegorz Pabijan.
Termin wyznacza Duch
Nad całym przedsięwzięciem pieczę sprawuje "Krucjata Młodych". To nie tylko ci, którzy pomagają w samej kampanii, ale i idą krok dalej w swoich postanowieniach. - Nie tylko noszą breloczek, ale także codziennie spełniają przynajmniej jeden z uczynków miłosierdzia - mówi o ich roli koordynator "Nie wstydzę się Jezusa". Krucjata zawiązała się wśród studentów działających przy Instytucie im. ks. Piotra Skargi. Jak podkreśla Pabijan, to właśnie ich zaangażowanie pozwoliło akcji rozwinąć skrzydła. Uczestnikami akcji jest 1400 młodych ludzi.
W każdej chwili można do nich dołączyć. Trzeba tylko zadeklarować, że dzień po dniu spełni się chociaż jeden z siedmiu duchowych uczynków miłosierdzia. Przypomnijmy więc, że chodzi o napominanie grzeszników, pouczanie nieumiejętnych, dawanie rad wątpiącym, pocieszanie strapionych, cierpliwe znoszenie krzywd, puszczanie w niepamięć urazów, które nas spotkały, oraz o modlitwę zarówno za żyjących, jak i za zmarłych. Za deklaracją muszą iść oczywiście czyny, bo jak przytacza św. Jakuba Apostoła pan Grzegorz: "wiara bez uczynków jest martwa".
A te uczynki dziś wcale nie są sprawą łatwą. Krecią robotę robią bowiem mainstreamowe media, które zamiast pokazywać ludzi takimi, jacy są, sztucznie starają się kształtować obraz Polaka liberalnego w podejściu do obyczajowości, wyśmiewającego "kościelne zabobony", powtarzając jak mantrę absurdalne często zarzuty pod adresem odważnych katolików, którzy nie boją się iść pod prąd obowiązującej ideologii. - Dotyczy to tak naprawdę garstki ludzi powtarzających do znudzenia te same treści. Niewielu ośmiela się wygłaszać te slogany we własnym środowisku, w pracy, w domu, w szkole z taką intensywnością i przekonaniem, jak to ma miejsce na szklanym ekranie.
To rzeczywistość wirtualna - uspokaja koordynator "Nie wstydzę się Jezusa". O słuszności jego diagnozy świadczy przytoczona wcześniej liczba osób nie wstydzących się Jezusa. A jak zapewnia, w tej kwestii organizatorzy nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa. - Minimum, które chcemy osiągnąć, to rozdanie miliona breloków. Ale jeśli Bóg pozwoli, będziemy to kontynuować. Akcja przyniosła wspaniałe rezultaty. Jesteśmy przekonani, że dzięki niej polski katolicyzm poważnie zyskał na sile. Jest to zatem owoc Ducha Świętego - nie nasz - a Jemu nie wolno wyznaczać terminów - podsumowuje Grzegorz Pabijan.
Michał Bondyra