Nie ma wątpliwości: zaczął się przedszkolny horror. Przykłady z wielu miast Polski pokazują, że najlepiej jest wpisać dziecko na listę tuż po jego narodzinach. Walkę o miejsce w przedszkolu potwierdzają dyrektorzy placówek, którzy w pierwszej kolejności stykają się z potomstwem "wyżu demograficznego" lat 70. i 80. - Rodzice zapisują do nas pociechy, gdy tylko pojawią się na świecie, powiedziała gazecie pracownica przedszkola prowadzonego przez siostry szarytki. Wygląda na to, że polskie miasta mają tylko jedno wyjście - wydać kilka milionów złotych z budżetu na nowe przedszkola, pisze "Metro".