Nieetyczna szkoła
Nauczanie etyki od początku było i miało być fikcją; alibi poświadczającym ideowy pluralizm szkoły. Teraz, gdy stopień z religii zaczął się liczyć do średniej, rodzice niewierzących uczniów całkiem serio zaczęli się domagać realnej alternatywy dla katechezy.
Nie ma chętnych na etykę, a jeśli są, to wkrótce ich nie będzie" - zapowiadał proroczo, wkrótce po wprowadzeniu religii do szkół, sam Kazimierz Marcinkiewicz, ówczesny wiceminister edukacji w rządzie Hanny Suchockiej. I ministerstwo, i dyrekcje szkół, i szkolni katecheci zrobili wiele, by te słowa się sprawdziły. Jeśli chodzi o ministerstwo, lepiej byłoby powiedzieć, że nie zrobiło nic, by etyka była w szkołach. Tak jakby od początku zakładano, że jest to możliwość czysto teoretyczna. Nie było żadnej koordynacji działań, kadry, podręczników, programy zatwierdzono naprędce i dość przypadkowo. Nie było nawet chęci sprawdzenia, jaka jest skala problemu. Ministerstwo nigdy nie interesowało się, jaki procent uczniów nie chodzi na religię (te dane ma Kościół). Zajmowało się raczej torpedowaniem działań grupki zapaleńców, którzy chcieli stworzyć realną alternatywę dla katechezy.
"Przez kilka miesięcy przedstawiciele środowisk akademickich biegali po korytarzach gmachu w alei Szucha. Instytut Filozofii UW zaproponował utworzenie naukowo-dydaktycznego centrum, którego zadaniem byłoby kształcenie nauczycieli etyki oraz filozofii. W centrum można by prowadzić interdyscyplinarne prace nad programem wychowania moralnego dla szkół podstawowych. Wiedza z zakresu etyki, logiki, filozofii i metodyki byłaby tam wykładana profesjonalnie, systematycznie" - pisała w 1993 r. Magdalena Środa w "Polityce". Oficjalna odpowiedź brzmiała: "ministerstwo nie widzi możliwości i zasadności sfinansowania centrum". Z podobną reakcją spotkała się inicjatywa wybitnych naukowców, wśród których byli m.in.: prof. Władysław Kunicki-Goldfinger, prof. Ewa Łętowska, prof. Andrzej Wyrobisz, prof. Jacek Hołówka, prof. Hanna Świda-Ziemba i prof. Barbara Stanosz, którzy chcieli prowadzić w szkołach wykłady bez pobierania honorariów, a ministerstwo prosili jedynie o pomoc organizacyjną. "Ministerstwo nie widzi potrzeby, aby stosować szczególne formy uprzywilejowania dla tej propozycji" - odpowiedział wiceminister Marcinkiewicz.
Czytaj więcej w Polityce.
Polityka