Newsweek: Gotowi na śmierć
Rząd się szkoli, jak informować o zabitych w Afganistanie żołnierzach, by nie stracić poparcia, informuje "Newsweek".
Na szkoleniu zorganizowanym w rządowym ośrodku w Jachrance spotkali się przed trzema tygodniami rzecznicy wszystkich ministerstw. Zajęcia prowadził Jarosław Rybak, rzecznik resortu obrony i były dziennikarz "Super Expressu".
Według informacji "Newsweeka" rozmawiano m.in. o działaniach informacyjnych rządu na wypadek, gdyby w zamachu lub operacji zbrojnej w Afganistanie zginęli polscy żołnierze. - Przyjęliśmy zasadę, że najpierw poinformujemy rodziny, a dopiero potem opinię publiczną - mówi Rybak. Zapowiada, że MON nie będzie ukrywało ewentualnych błędów popełnionych w Afganistanie. - Zdajemy sobie sprawę, że przebieg tej misji może zdecydować o losach rządu. Jeśli na Okęciu będą lądować stalowe trumny, to poparcie społeczne zacznie drastycznie spadać. Przygotowujemy się też na atak Giertycha i Leppera, którzy w takiej sytuacji będą chcieli pokazać, że są przeciw interwencji w Afganistanie - podsumowuje rzecznik jednego z resortów kierowanych przez PiS.
O wiele więcej doświadczenia w informowaniu o sytuacjach kryzysowych mają Amerykanie, którzy wycofali się z Wietnamu m.in. pod naciskiem presji opinii publicznej. W czasie wojny w Zatoce Perskiej w 1991 roku Pentagon wydał zakaz fotografowania wracających stamtąd trumien z ciałami żołnierzy. - Amerykanie zrozumieli, że ogromne znaczenie ma nawet pojedyncze zdjęcie czy wypowiedź. Dlatego zarówno urzędnicy Pentagonu jak i Departamentu Stanu są szkoleni, by w komunikatach używać delikatnych słów, które pozwalają zatuszować rozmiary tragedii - mówi dr Bohdan Szklarski, politolog i amerykanista. Według dr. Olgierda Annusewicza, specjalisty od komunikacji, nie da się przygotować idealnej strategii na wypadek dużych strat na wojnie.
- Można opracować zasady prezentowania informacji, które zminimalizują straty wizerunkowe. Nie wolno dopuścić do tego, aby pierwsze oficjalne informacje o ofiarach podawali prezydent lub premier, bo to odbije się na ich wizerunku. Lepiej, by zrobił to szef MON - tłumaczy Annusewicz. Według niego, wysokiej rangi przedstawiciele władz powinni okazywać swe zainteresowanie krewnymi ofiar i uczestniczyć w pogrzebach. Najważniejsze by rząd przygotował opinię publiczną na to, że w Afganistatnie może starcić życie wielu polskich żołnierzy. W tej chwili nie ma takiej kampanii. - To błąd, bo ludzie nie rozumieją, po co tam jedziemy - uważa Annusewicz.