Najświatlejsze ministerstwo od oświaty
Zawiadująca MEN, Joanna Kluzik-Rostkowska, zaproponowała 11 maja na Twitterze: „Pokażcie mi listę lektur Waszych marzeń. Czekam na propozycje”. Wielkiego zainteresowania nie wzbudziła.
Kilkadziesiąt ćwierknięć, parę propozycji: "Sedno sprawy", "Paragraf 22", "Atlas zbuntowany", "Władca much". Najszczerzej wypowiedział się aronsem: "Dziwne pytanie, pytać maturzystów, czego chcieliby się uczyć".
Wpis na społecznościowym portalu pojawił się po fali krytyki, wywołanej tematami tegorocznej matury. Krytykowano "Potop" Henryka Sienkiewicza. Lektura zaiste trudna interpretacyjnie oraz prawdopodobnie za długa i ...za stara.
Ze strony MEN dowiadujemy się, że w klasach I-III szkoły podstawowej to nauczyciel decyduje o doborze lektur. W kolejnym etapie edukacji dzieciaki mają przeczytać cztery lektury na rok. Mniej niż pół książki miesięcznie. Nie ma spisu czy kanonu - utwory wymienione w rozporządzeniu z 2008 roku są jedynie propozycją, wszystko pozostaje w gestii nauczyciela. Zatem nad czym tu dyskutować? Może o wielkiej demokratce, która każdemu posiadaczowi konta pozwoli zabrać głos? Wzruszenie odbiera mi mowę, co zaproponować? Nie wiem. Poza tym, nie mam konta.
W gimnazjum żarty się kończą - uczniowie mają przeczytać co najmniej pięć książek rocznie. Obowiązkowo, przez trzy lata, należy ich zapoznać z pięcioma pozycjami: wybranymi fraszkami i trenami Kochanowskiego, bajkami Krasickiego, "Zemstą", II cz. "Dziadów" oraz wybraną pozycją historyczną Henryka Sienkiewicza. Może maturzyści w czasach gimnazjalnych zamiast "Potopu" czytali "Pana Wołodyjowskiego" albo "W pustyni i w puszczy"? A przecież przygody Stasia i Nel są skrajnie niewłaściwe i rasistowskie!
Utwory, zarówno poetyckie jak i prozatorskie, nazywane w ministerialnej nowomowie "tekstami kultury", na każdym etapie można edukacji można "poznawać" we fragmentach.
Do czego służą lektury? Nie trzeba mieć przecież superwykształcenia, ani wyobraźni, żeby wiedzieć, że są niezbędne do rozwoju młodego człowieka. Kto czytał Kopalińskiego czy Łotmana, ten wie. Szkoła podstawowa powinna obudzić w dzieciach nawyk czytania. Tu można by się zgodzić z dowolnością - mądry nauczyciel dobierze dla swoich uczniów interesujące książki. Szanse na odkrycie w dzieciach czytelników mają tylko świetni pedagodzy, wspierani przez rodziców. Gimnazjum to czas, kiedy młodzi ludzie spotykają się z literaturą w jej historycznym ujęciu. I tu poradzą sobie nauczyciele z doświadczeniem, wyobraźnią i czytelniczą wrażliwością.
Absolwent liceum powinien mieć podstawową, rzetelną wiedzę o historii ojczystej literatury. Czy ma taką możliwość? Raczej pozbawiono go szansy nawet na zostanie "ćwierćinteligentem".
Dr hab. Marek Pieniążek, dydaktyk z krakowskiej Akademii Pedagogicznej uważa, że prosta próba dyskusji na temat listy lektur jest śmieszna, ale obnaża największy problem polskiej edukacji polonistycznej, humanistycznej w ogóle - kompletny brak pomysłu na jej zreformowanie.
Szkoła staje się funkcją procesów ekonomicznych. Bez zbudowania od nowa modelu kształcenia, nie można liczyć na zmiany w jego jakości. Naukę przekłada się na kolejne sprawdziany umiejętności.
Polska edukacja jest "zjadana" i wykorzystywana przez polityków, a potrzebny jej prawdziwy mąż stanu, który bez względu na chwilowe partyjno-europejskie fluktuacje będzie miał odwagę przeprowadzić w niej autentyczne, głębokie reformy. Wydaje się, że musimy poczekać.
Czekamy także, aż minister Arłukowicz poprosi internautów o opinie, czy lepiej operować prostatę czy migdałki? A minister finansów? Prosimy o głosowanie w kwestii wysokości stawek podatkowych. Najlepsze propozycje powinny być nagradzane intratnymi rządowymi posadami, może w charakterze doradców.
Mamy lato, wakacje za pasem, jest ciepło i nie potrzeba dodatkowego docieplania, nawet piarowskiego wizerunku pani minister, czas skończyć wygłupy i zabrać się do roboty. Udawanie zasłuchania w vox populi to demagogia czystej wody. Wiadomo, taka zabawa może wciągać, zwłaszcza, że na jej skutki trzeba będzie poczekać, więc cięgi zbiorą następcy.
Pani minister obiecała, że wraz z gronem ekspertów pochyli się nad propozycjami internautów we wrześniu. Chciałabym przeczytać sprawozdanie z takiej merytorycznej debaty.
Katarzyna Olejarczyk