"Mój syn przysięgał, że się nie zabije"
Według oficjalnej wersji wykorzystał nieuwagę strażników, splótł prześcieradło i powiesił się na więziennej kracie. Tak miał skończyć Robert Pazik, jeden z oprawców Krzysztofa Olewnika. Ale świadkowie, do których dotarł "Super Express", mówią co innego. On nie chciał jechać do płockiego więzienia. Matka Pazika jest pewna: "To było morderstwo".
- Syn przed śmiercią obiecał, że się nie zabije i czekał na paczkę ode mnie! - mówi "SE" Barbara Pazik. A porucznik Edward Szot, szef ochrony więziennej w Sztumie (woj. warmińsko-mazurskie), gdzie wcześniej przebywał Pazik, zapewnia: "Nic nie wskazywało, by osadzony chciał się zabić".
Jak donosi gazeta, Barbara Pazik, matka powieszonego w celi mordercy, czekała właśnie na telefon od syna Roberta. Tydzień wcześniej obiecał jej, że najszybciej jak to będzie możliwe do niej zadzwoni. - Nie mogłam się już doczekać. I wtedy, w jednej sekundzie załamał mi się świat. Do domu wszedł Darek, mój drugi syn, i powiedział mi, że straszna tragedia się stała... Mówił, że Robert nie żyje, że się powiesił w więzieniu - relacjonuje kobieta, z trudem powstrzymując płacz. - Ale ja nigdy w to nie uwierzę! Nigdy! Bo rozmawiałam z Robertem o tamtych dwóch samobójstwach. Wtedy przyrzekł mi, że nigdy tego nie zrobi. Mówił, że jak dostał życie ode mnie, to je przeżyje, że nawet mu to do głowy nie przyszło, aby sobie krzywdę zrobić - wspomina w "Super Expressie" pogrążona w żałobie matka.
Barbara Pazik ze względu na ciężką chorobę serca nie mogła zbyt często odwiedzać swojego syna. Ostatnio, 12 stycznia musiała zrezygnować z odwiedzin. Wtedy odwiedził go brat. - Ostatnio był u niego Darek. Dużo rozmawiali ze sobą, ale Robert nie żalił się na innych więźniów. Nic nie mówił, że ma dość i że chce odebrać sobie życie. Powiedział tylko, że nie chce, żeby go przewozili do więzienia w Płocku. Mówił, że w Sztumie jest mu dobrze... A na koniec poprosił Darka, żeby następnym razem zabrał mnie na widzenie. Chciał, żebym upiekła mu ulubioną drożdżówkę - opowiada nam matka zabójcy. - Zobaczcie, to listy, które dostałam od Roberta. On chciał żyć! - zapewnia w "Super Expressie" kobieta.
INTERIA.PL/Super Express