Janik zamieszany w aferę paliwową?
Prokuratorzy badający w 2005 r. sprawę wyłudzania kredytów bankowych przez firmy podejrzewane o udział w tzw. aferze paliwowej nigdy nie zweryfikowali w wystarczającym stopniu informacji wskazujących na związek z całym procederem Krzysztofa Janika (SLD) - uważa "Nasz Dziennik".
Gazeta powołuje się na zeznania byłego prokuratora Andrzeja Czyżewskiego. Był on jednym z głównych świadków zeznających przed sejmową komisją ds. PKN Orlen.
Informacje, do jakich dotarł "Nasz Dziennik", wskazują na to, że tak w roku 2000, jak i później, już po rozpoczęciu prac przez sejmową komisję śledczą, wątek, w którym pojawiało się nazwisko barona SLD, był wyciszany i przemilczany. Zdaniem osób zaangażowanych w wyjaśnienie "afery paliwowej", śledztwo w tej sprawie powinno zostać przeprowadzone ponownie.
Zdaniem Czyżewskiego, nazwisko Janika pojawiło się w kontekście prób przestępczego przejęcia przez ludzi związanych z mafią paliwową firmy Dansztof i wyłudzenia kredytu bankowego przez tę firmę z oddziału Kredyt Banku SA w Rybniku. W tym celu sfałszowano dokumenty, z których miało wynikać, że firma ta jest zadłużona w fikcyjnej spółce. Przedstawicielom spółki Dansztof polecono wprowadzić własne udziały i podnieść kapitał spółki do 4 mln 300 tys. zł. Był to warunek niezbędny do uzyskania kredytu. Tyle że nie w Katowicach, gdzie firma pierwotnie wystąpiła o kredyt, ale w pobliskim Rybniku.
- Próbowałem się zorientować, kto tym całym interesem zarządza i kto to organizuje - mówi Andrzej Czyżewski. - Badałem sprawę, okazało się, że temu przedsięwzięciu patronował Krzysztof Janik, który był częstym gościem w katowickim Kredyt Banku. Kontaktowali się ze mną również pracownicy Kredyt Banku i opowiedzieli, co wiedzieli, że całą operacją kierował właśnie Janik, czołowa postać w strukturach SLD - podkreśla.
INTERIA.PL/PAP