Grunt na wiarę
Zanim komisja zwracająca majątki Kościołowi zostanie skompromitowana kolejnymi podejrzeniami o korupcję, lepiej będzie ją rozwiązać. Niech sąd zdecyduje, czy należy oddać Kościołowi stadninę koni w Janowie Podlaskim, budynki Uniwersytetu Warszawskiego, szpitale, przychodnie zdrowia, majątki niemieckich parafii, a nawet siedzibę Ministerstwa Finansów w Warszawie.
Gdy Zgromadzenie Księży Misjonarzy przy parafii św. Krzyża zażądało w 1990 r. zwrotu budynku Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego, rozpętała się medialna burza. Księża misjonarze przekonywali wówczas, że budynki przy Krakowskim Przedmieściu prawnie im się należą, bo po 1864 r. przepisane zostały na własność rządu carskiego w ramach represji, które spadły na zgromadzenie po powstaniu styczniowym. Do wniosku duchowni dołączyli pozew z 1937 r., w którym domagają się zwrotu wszystkich majątków skonfiskowanych przez zaborców. A że sąd z powodu wojny nie zdążył rozstrzygnąć tego sporu, domagają się zadośćuczynienia po pół wieku. Niestety nie dysponują dokumentami potwierdzającymi ich prawo własności, bo spłonęły one w czasie wojny i powstania warszawskiego. Dlatego do wniosku dołączono oświadczenia trzech sędziwych księży pamiętających jeszcze, które budynki należały do zgromadzenia przed wojną.
Wydawało się, że sprawę zakończyła interwencja ówczesnego rzecznika praw obywatelskich i rozstrzygnięcie Trybunału Konstytucyjnego, który uznał, że Kościołowi należy zwracać tylko dobra zagarnięte przez komunistów. Ale zaniepokojony Andrzej Stelmachowski, ówczesny minister edukacji, zatelefonował nawet do prymasa Józefa Glempa. Wtedy prymas przyznał, że roszczenia proboszcza parafii św. Krzyża są nadmierne. Powołując się na tę rozmowę minister Stelmachowski, chcąc uciszyć szum medialny, poprosił w 1992 r. Komisję Majątkową, by wniosek parafii św. Krzyża szybko oddalić.
Polityka