Lech Kaczyński miał do wyboru dwóch kandydatów: Janusza Niemcewicza, związanego dawniej z Unią Wolności, wiceministra sprawiedliwości w rządzie Jerzego Buzka oraz Bohdana Zdziennickiego, także wiceministra sprawiedliwości, ale w rządzie SLD. Prezydent decyzję podjął w ostatniej chwili. Wczoraj, dziękując ustępującemu prezesowi TK Jerzemu Stępniowi i wręczając nominację Zdziennickiemu powiedział: "Cieszę się bardzo - prezesem Trybunału pierwszym w okresie mojej kadencji był mój kolega z roku, drugim prezesem mój kolega z trudnych lat "Solidarności", trzecim prezesem jest mój nauczyciel". Zdziennicki ponad 30 lat temu uczył Lecha Kaczyńskiego prawa. Ale, jak podkreślił prezydent, decyzję, kto zostanie nowym prezesem TK, podjął "w sposób świadomy, choć nie bez długiego zastanawiania się". Jak wynika z informacji "Rzeczpospolitej", o tę nominację w otoczeniu prezydenta mógł też zabiegać szef SLD. - To jest sukces Napieralskiego i wyraźny gest polityczny prezydenta wobec SLD - twierdzi ważny polityk Sojuszu. Czy za tym gestem mogą stać polityczne targi? Lewica jest języczkiem u wagi przy rozstrzyganiu losów prezydenckiego weta. Więcej o tym - w dzisiejszym wydaniu dziennika "Rzeczpospolita".