Dziwny awans komendanta
Choć prokuratura sprawdza, czy Robert Bałdys przekroczył uprawnienia wobec podwładnych i toczy się przeciw niemu postępowanie dyscyplinarne, ten został zastępcą szefa warszawskiej policji - pisze "Życie Warszawy".
Bałdys jest traktowany wyjątkowo. "Każdy inny policjant, w którego sprawie toczyłyby się postępowania prokuratorskie, miałby wstrzymane awanse do czasu jej wyjaśnienia" - mówi oficer z Komendy Głównej Policji.
Mariusz Sokołowski, rzecznik komendanta głównego, bagatelizuje sprawę: "Trudno mówić o awansie, gdyż stanowisko dyrektora biura jest wyżej zaszeregowane niż zastępcy komendanta stołecznego".
Bałdys trzy tygodnie temu został zastępcą szefa warszawskiej policji i odpowiada za pion kryminalny. Do Pałacu Mostowskich przyszedł z Komendy Głównej. Przez dwa lata był dyrektorem Biura Kontroli, a wcześniej pracował m.in. w Centralnym Biurze Śledczym.
Od kwietnia tego roku wobec Bałdysa w KGP toczy się postępowanie dyscyplinarne. To efekt doniesienia podległego mu pracownika, któremu wcześniej wystawił negatywną opinię o pracy.
"Postępowanie obejmuje dwa wątki: wydania niezgodnie z prawem opinii oraz decyzji dotyczącej pełnienia dyżurów" - mówi Sokołowski. "Kazał pełnić dyżury domowe przez 24 godziny na dobę zamiast po 16 godzin" - opowiadają policjanci z Biura Kontroli.
Również od kwietnia mokotowska prokuratura bada czy Bałdys, jako szef Biura Kontroli, popełniał przestępstwa wobec swoich podwładnych. "Doniesienie, które do nas trafiło, dotyczy przypadków mobbingu, poświadczenia nieprawdy w dokumentach oraz zniesławienia. Na razie nikomu nie postawiliśmy zarzutów" - mówi "ŻW" Katarzyna Szeska, rzecznik Prokuratury Okręgowej.
Adam Mularz, szef warszawskiej policji, pytany przez "ŻW", dlaczego wnioskował o awans dla Bałdysa, odpowiada krotko: "To bardzo dobry policjant".
INTERIA.PL/PAP