Darowizny, których nie było
Wrocławska prokuratura apelacyjna, prowadząca śledztwo w sprawie wyprowadzania pieniędzy z LPR na postawie "lewych" umów wystawianych na sympatyków tego ugrupowania, dotarła do dokumentów pozwalających na przyspieszenie postępowania - pisze "Nasz Dziennik".
Wrocławska prokuratura apelacyjna analizuje, czy politycy Ligi w sposób nielegalny wyprowadzali z partii pieniądze pochodzące z budżetowych subwencji.
Jak dowiedziała się gazeta, postępowanie trwa już pół roku i na pierwszym etapie objęło województwo dolnośląskie. Jednak proceder wyprowadzania pieniędzy z LPR na podstawie fikcyjnych umów zawieranych z młodymi ludźmi blisko związanymi z Ligą lub Młodzieżą Wszechpolską obejmował prawdopodobnie cały kraj.
- Praca policji przynosi efekty. Dzięki temu postępowanie mocno przyspieszyło. W najbliższych dniach będą kolejne przesłuchania - twierdzi rozmówca "ND", związany z wrocławską prokuraturą apelacyjną.
Sympatycy Ligi otrzymywali umowy i później deklaracje podatkowe, opiewające na kwoty od kilkuset do kilku tysięcy złotych, których nigdy nie wykonywali. Takich "zleceń" w ciągu roku wykonywano kilkadziesiąt - najczęściej sprawiających wrażenie realnych: "analiza systemu ordynacji wyborczej" czy też "praca marketingowa w biurze". Część z takich zleceń rzeczywiście była wykonywana, inne - pozostały tylko na papierze.
- Słyszałem o sprawie już wcześniej. W LPR było głośno o różnych dziwnych działaniach osób związanych z kierownictwem Ligi - mówi były wicemarszałek województwa wielkopolskiego, do niedawna jeden z liderów LPR w Wielkopolsce Przemysław Piasta.
"Nasz Dziennik" przypomina, że już wiosną o nieprawidłowościach mówiła grupa polityków LPR skonfliktowana z Romanem Giertychem i Wojciechem Wierzejskim. Dziś, ci z nich, którzy zostali w partii, próbują sprawę wyciszyć.
INTERIA.PL/PAP