Jak twierdzą rozmówcy gazety, repatriantów jest niewielu, ponieważ oferty polskich gmin nie są dla nich atrakcyjne. Ks. Piotr Brotoń, który w latach 1996-2002 pełnił służbę duszpasterską w tej byłej sowieckiej republice, mówi , że rząd polski nie wydał jeszcze dobrej ustawy o repatriacji. Ta, która obowiązuje, niewiele Polakom pomaga. "Nasz Dziennik" dotarł do 51-stronicowej ankiety dla ubiegających się o powrót do kraju. Należy ją dokładnie wypełnić po polsku. Jak mają to zrobić ludzie, którym do 1952 r. nie wolno było mówić ani modlić się w ojczystym języku? - Były przypadki, że co sprytniejsi opłacali nauczycieli języka polskiego, aby im je wypełnili, komentuje ten fakt ks. Brotoń. O to, jakie działania są podejmowane, aby pomóc w powrocie Polakom z Kazachstanu, dziennik zapytał Aleksandrę Ślusarek, prezesa Związku Deportowanych RP. - Wystosowaliśmy petycję do premiera Jarosława Kaczyńskiego, ponieważ uważamy, że stoimy obecnie przed niepowtarzalną okazją, aby sprawę powrotu najlepszych synów naszej Ojczyzny wreszcie zrealizować, mówi Ślusarek. Jak zaznacza, w tym celu powinno się powołać urząd przesiedleńczy. Bazowanie bowiem na ludziach z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, którzy już dwa razy "poprawiali" ustawę o repatriacji i nic z tego nie wyszło, nie przyniesie, według niej, dobrych skutków. - Mało kto się orientuje, że z tzw. bazy RODAK powstałej w 2000 r. w związku z uchwaleniem ustawy o repatriacji przyjechało do kraju w ciągu czterech lat około 300 osób. W takim tempie repatriacja będzie trwała 200 lat.