Były poważne zarzuty wobec b. minister
Prokuratorzy chcieli oskarżyć Barbarę Blidę nie tylko o pośrednictwo w przekazaniu łapówek, ale o przyjęcie około 500 tys. zł - dowiedziała się "Rzeczpospolita".
. Szósta - B. Blida - w czasie wizyty funkcjonariuszy agencji popełniła samobójstwo. Prokuratorzy zrobili wyjątek dla siódmej - Zbigniewa B., byłego prezesa Rudzkiej Spółki Węglowej, dziś szefa Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego w Bytomiu. Zamiast wysłać po niego ABW, wysłali zwykłe wezwanie.
Dlaczego Zbigniewa B. potraktowano inaczej? - Sprawa Barbary B. była lepiej udokumentowana, a nie mieliśmy bezpośrednich dowodów na winę Zbigniewa B. - twierdzi jeden z prokuratorów prowadzących sprawę mafii węglowej Tomasz Balas.
Zbigniewowi B. prokuratorzy postawili zarzut przyjęcia 80 tys. zł łapówki, w której przekazaniu miała uczestniczyć Barbara Blida.
Oficjalnie wiadomo, że prokuratura miała postawić Blidzie zarzut pośrednictwa w korupcji. Jak jednak ustaliła "Rz", śledczy chcieli jej postawić drugi, znacznie mocniejszy zarzut. Zamierzali oskarżyć ją o przyjęcie w latach 1997 - 2004 około 500 tys. zł łapówek od Barbary Kmiecik. Miały nimi być m.in. fundowane przez Kmiecik wyjazdy, wczasy zagraniczne, darmowe użyczenie samochodu toyota z kierowcą, remont i przebudowa domu z basenem w Szczyrku oraz ubrania i kosmetyki. Grozi za to od 2 do 12 lat więzienia.
- Mieliśmy poważne dowody wskazujące, że takie zachowanie miało miejsce - mówi szef Prokuratury Okręgowej w Katowicach Krzysztof Błach. Ale prokuratura na razie nie chce ich ujawniać. Zapewnia, że oprócz obciążających zeznań Barbary Kmiecik, głównego świadka w śledztwie, dysponowała także "pozaosobowymi źródłami dowodowymi" - pisze "Rzeczpospolita".
INTERIA.PL/PAP