Bogdan Zdrojewski o telewizji publicznej
"Rzeczpospolita" zamieszcza rozmowę z ministrem kultury Bogdanem Zdrojewskim. Oto niektóre pytania i odpowiedzi:
"Rz": Czy PO zamierza przekazać abonament na produkcję programów misyjnych stacjom komercyjnym, co mogłoby oznaczać polityczną korupcję i nie uwzględnia faktu, że nie mają one ogólnopolskiego zasięgu jak Program I?
Bogdan Zdrojewski: Premier Donald Tusk zdementował informacje o rzekomych planach prywatyzacji publicznych mediów i podkreślił niezwykle istotne znaczenie TVP dla realizacji misji kulturotwórczej. To, że telewizja publiczna nie wychowuje widzów do uczestnictwa w kulturze, jest dla wszystkich oczywiste. Obecny podział odpowiedzialności za losy TVP nie sprzyja myśleniu kompleksowemu: sprawa abonamentu należy do ministra finansów, nadzór nad majątkiem do ministra skarbu, a ustawy o KRRiT najczęściej mają referenta w MKiDN. Dziś modelem niemalże docelowym może być BBC. Działa w niej kilka niezależnych, eksperckich rad, które ponoszą odpowiedzialność m.in. za finanse i program. Nie cenzuruje się dziennikarzy, tylko wyznacza ich kierunek działania. Zamierzam zabiegać o to, by zasadnicza część nadzoru misji kulturotwórczej publicznych mediów była ulokowana w MKiDN, ale dopuszczam oczywiście inne rozwiązania.
Jest pan pierwszym ministrem kultury, który tak zdecydowanie stawia sprawę przyszłości TVP. Kiedy możemy się spodziewać konkretnych decyzji?
W następnym roku, a to już tuż tuż. Wtedy też muszą zapaść i decyzje personalne, i zostać określona odpowiedzialność za "platformę cyfrową". Dziś dość nieporadne, raczej pozorowane przygotowania do emisji za pośrednictwem platformy cyfrowej trzeba zastąpić konkretnymi działaniami. Obecnie TVP dociera do wszystkich widzów w kraju, co daje jej przewagę nad nadawcami komercyjnymi. Jednak po wprowadzeniu platform cyfrowych warunki konkurencji się wyrównają, a tylko telewizja publiczna przez kilka lat będzie musiała nadawać jednocześnie sygnał analogowy i cyfrowy. Nadawcy prywatni będą mogli pobierać opłaty za odbiór ich programów, zaś publiczny - nie. Jeżeli w 2008 roku TVP nie przygotuje się do nowej sytuacji, osłabnie.
Jak pan sobie wyobraża obecność kultury w telewizji publicznej?
- Nie może być tak, że w "Wiadomościach" jest miejsce na politykę, pogodę i sport, a brakuje na kulturę. W polskiej sztuce każdego dnia jest co najmniej jedno wielkie wydarzenie, więc mówienie, że nic się nie dzieje, jest pozbawione sensu. Oczywiście, wiele informacji przekazuje TVP Kultura, ale zależy mi na tym, żeby docierały one do całego społeczeństwa. Trzeba też pomyśleć o rejestracjach najważniejszych wydarzeń artystycznych. Nie wyobrażam sobie też, by telewizja nie miała w ciągu dnia żadnej oferty edukacyjnej dla szkół.
A co z abonamentem?
- Ta sprawa nie znajduje się w mojej gestii, decyzje jeszcze nie zapadły. Szacuje się jednak, że na przedsięwzięcia radiowo- telewizyjne z abonamentu można uzyskać do 800 mln zł rocznie, w tym ok. 350 mln zł dla TVP centralnej, a pozostałe kwoty na ośrodki regionalne i Polskie Radio. Jeśli mądrze zainwestuje się te środki w edukację, w programy informacyjne o kulturze, to efektem tego może być nie tylko większa frekwencja we wszystkich instytucjach kultury, ale także może poprawić się czytelnictwo.
Cały wywiad we wtorkowej "Rzeczpospolitej".
INTERIA.PL/PAP