O sprawie informuje "Życie Warszawy". Dwaj oficerowie, jeden w stopniu majora, drugi kapitana, zostali wysłani na szkolenie do Sheppard, gdzie mieści się jedna z baz Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych. Uczyli się tajników związanych z zabezpieczeniem technicznym obsługi samolotów F-16, które niedługo staną się najpotężniejszą bronią polskiej armii. Dla grupy treningowej, do której należeli polscy piloci, w połowie sierpnia zorganizowano wycieczkę do miasta Bricktown w Oklahomie. Jak pisze "ŻW" dwaj oficerowie postanowili spędzić kilka godzin wolnego czasu w jednym z klubów. "Po wyjściu z klubu w celu udania się taksówką do hotelu zostaliśmy zatrzymani przez policję i zawiezieni do pobliskiego komisariatu. Wyjaśniono nam, że jest to standardowa procedura w stanie Oklahoma" - napisali w wyjaśnieniu. Tylko interwencja szefa grupy zapobiegła postawieniu naszych oficerów przed sądem i zapłaceniu wysokiej grzywny. Sprawę zatuszowano w imię dobrych polsko-amerykańskich stosunków - pisze "Życie Warszawy". Jak pisze gazeta drugą, jeszcze bardziej żenującą wpadkę, ci sami oficerowie zaliczyli we wrześniu. Zdaniem prowadzącego zajęcia obaj stawili się na ćwiczeniach w stanie wskazującym na spożycie alkoholu i zostali odesłani do swoich pokoi. W oficjalnym meldunku komendy bazy lotniczej Sheppard zacytowano zdanie wypowiedziane przez polskiego kapitana "w Polsce zawsze piję w pracy".