Rosyjski ekspert: Rosjanie nie mają motywacji do szczepień na COVID-19 i nie czują zagrożenia
Szczepienia przeciw COVID-19 w Rosji spowolniły w marcu z powodu spadku dostaw szczepionki do wielu regionów. Tam, gdzie jej nie brakuje, widać inny problem: niską motywację do szczepień i poczucie braku zagrożenia - stwierdził Aleksandr Dragan, niezależny analityk rosyjski.
Dragan ocenił, że do początku kwietnia pierwszą dawkę szczepionki otrzymało około 7 mln mieszkańców Rosji. To około 4,8 proc. całej populacji i niespełna 11 proc. spośród tej części ludności, którą władze chcą objąć szczepieniami. Rząd planuje zaszczepienie 60 proc. dorosłej populacji do lipca, najdalej do września 2021 roku.
- Przy obecnym tempie na zaszczepienie owych 60 procent dorosłych potrzebne będzie jeszcze około półtora roku - zauważa Dragan. Zakładając, że 60 proc. Rosjan miałoby się zaszczepić przed październikiem, należałoby tempo szczepień zwiększyć trzykrotnie. - Dosłownie zaczynając od jutra - dodaje.
Według jego obliczeń w lutym br. w Rosji zaszczepiono prawie trzy mln osób. Tempo szczepień sięgało w połowie lutego 140 tysięcy osób na dobę. W marcu nastąpił znaczny spadek i zaszczepiono mniej niż dwa mln osób. Na początku kwietnia tempo szczepień wynosiło 100 tys. - 110 tys. osób na dobę.
Brak szczepionek albo brak chętnych
- Pauza w marcu była związana przede wszystkim ze wstrzymaniem dostaw szczepionki jednocześnie do wielu regionów kraju - tłumaczy Dragan. Doniesienia o kończących się lub całkiem wyczerpanych zapasach napływały od ostatnich dni lutego do połowy marca. Zgłaszały je m.in. obwody: rostowski, leningradzki, wołgogradzki, tomski, republika Jakucji i Kraj Zabajkalski.
W Petersburgu, drugiej co do wielkości metropolii Rosji, "w marcu zamykano około jednej trzeciej punktów szczepień" - powiedział analityk. Zwrócił uwagę, że w tym samym czasie zarejestrowano bardzo niewielką ilość wyprodukowanej szczepionki. Zdaniem Dragana doszło do deficytu pierwszego składnika preparatu.
Jest jednak i inna przyczyna wolnego tempa szczepień - brak chętnych. Widać to na przykładzie Moskwy, w której szczepionek nie brakuje. Do stolicy przyjeżdżali chętni z sąsiadujących regionów, odległych o 2-3 godziny jazdy pociągiem. W pierwszej połowie stycznia w Moskwie szczepiono 10-12 tysięcy osób na dobę, a pod koniec stycznia - już 14-15 tysięcy.
To tempo utrzymywało się przez kilka tygodni, a potem spadło do 8-9 tysięcy na dobę. Według ocen Dragana na przełomie kwietnia i marca nastąpił wzrost do 12-14 tysięcy na dobę, a więc do tempa szczepień z początku roku.
Analityk przyznaje, że wielkim problemem wśród Rosjan jest niski stopień zaufania do szczepień i szczepionek. To brak zaufania "nawet nie tyle do Sputnika V i do szczepionek rosyjskich, a do szczepień ogółem" - mówi Dragan.
Spadek szczepień to możliwy efekt wielu czynników
- Pytanie, dlaczego tak się dzieje, nie jest łatwe. Tu jest duża pokusa, by znaleźć jedną przyczynę i ją akcentować, dobierając do niej argumenty - zastrzegł analityk. Jako przykłady łatwych argumentów podał oceny, że "naród jest ciemny", czy że propaganda na rzecz szczepień "źle działa".
- Wydaje mi się to dość poważnym uproszczeniem. Ta niegotowość, niechęć ludzi do szczepień jest bardziej skomplikowanym splotem różnych czynników i motywacji. Nie ośmielę się wskazać, które z nich są pierwszorzędne, a które drugorzędne - zastrzegł Dragan.
Wśród tych czynników jest niewystarczająca motywacja. - Nie jest całkiem jasne, po co w zasadzie Rosjanie mają się szczepić. Epidemia w kraju spada. Zachorowania w ostatnich trzech miesiącach znacznie się zmniejszyły. Od stycznia w całym kraju zamknięto mnóstwo szpitali "covidowych" albo zmieniono ich profil. Cofane są te nieliczne ograniczenia, jakie obowiązywały - wylicza Aleksandr Dragan.
- Istniejące ograniczenia nie są dla Rosjan specjalnie niedogodne. Niektórzy już ich nie przestrzegają. To odmienna sytuacja niż w krajach zachodnich, gdzie ludzie mają motywację do szczepień, bo rozumieją, że pomoże to w powrocie do normalnego życia - tłumaczy analityk.
Wskazuje, że rosyjskie media państwowe, np. telewizja Kanał 1., informowały o zwycięstwie nad epidemią, osiągniętym między innymi dzięki masowym szczepieniom. A o ryzyku trzeciej fali epidemia czy mutacji koronawirusa "mało kto publicznie mówi" w Rosji.
To sprawia, że ludzie "nie odnoszą się poważnie" i nie doceniają zagrożeń - podkreśla.
Rosjanie nie ufają szczepionkom
Innym problemem jest nagłaśnianie w mediach państwowych problemów związanych ze szczepionkami zachodnimi. Ten przekaz medialny Dragan interpretuje jako: "popatrzcie, jak złej jakości i niebezpieczne są szczepionki zachodnie, a idealny i bez zarzutu jest nasz Sputnik V".
Jednak przekaz ten "daje efekt odwrotny i sprowadza się do prostej myśli, że na skutek szczepionki przeciwko koronawirusowi ludzie umierają" - zauważa. Ludzie - jak mówi - stają się nieufni wobec "nie konkretnej szczepionki, a do wszystkich szczepionek ogółem, w tym i do Sputnika V".
Ponadto władze nie oferują "ani kija, ani marchewki" w kwestii szczepień. Za zaszczepienie się obywatel "nie dostanie nic", a odmowa nie pociąga za sobą żadnych niedogodności.
Kto więc się teraz szczepi? - Z jednej strony, częściej szczepią się ci, którzy widzieli na przykładzie swoich bliskich, na ile trudną chorobą jest COVID-19. Idą się szczepić ci, którzy zdają sobie sprawę ze skali problemu i powagi sytuacji i biorą pod uwagę statystyki o wzroście umieralności w Rosji, a nie oficjalne dane sztabu rządowego ds. walki z pandemią - mówi Dragan.
Kolejna grupa to osoby, które śledzą takie dane o sytuacji poza Rosją, i wreszcie - osoby, które mają choćby ogólną wiedzę o działaniu szczepionek.
W skali całego kraju najwięcej zaszczepionych jest w Moskwie i obwodzie moskiewskim i ogółem w centralnej Rosji - około 10 proc. ludności. Na północnym zachodzie kraju, obejmującym Petersburg, zaszczepionych jest ponad pięć procent. Najmniej - nieco ponad dwa proc. zaszczepionych jest w republikach kaukaskich, w tym w Dagestanie - zaledwie półtora procenta.