Kolejne zarzuty ws. śmierci polskich turystów na Krecie
Wrocławska prokuratura postawiła kolejne zarzuty w śledztwie dotyczącym śmierci na Krecie dwójki turystów z Wrocławia. Zarzut narażenia na utratę zdrowia lub życia postawiono rezydentowi biura podróży.
Dwoje turystów z Polski zaginęło w lipcu w wąwozie Samaria na Krecie - zmarli z wycieńczenia, zanim po kilku dniach dotarła do nich pomoc.
Rzeczniczka prasowa wrocławskiej Prokuratury Okręgowej Małgorzata Klaus poinformowała, że Jakub Sz. jest podejrzany o to, iż jako rezydent biura podróży Ecco Holiday na Krecie nie podjął żadnych działań mimo, że otrzymał od Piotra P. informację o tym, iż dwoje turystów z Wrocławia nie powróciło z wycieczki do wąwozu.
Jakubowi Sz. nie przyznaje się do winy. Grozi mu do 5 lat więzienia
We wrześniu zarzut narażenia zdrowia i życia turystów usłyszał 21- letni przewodnik Piotr P. Mężczyzna także nie przyznaje się do winy. Początkowo odmawiał składania wyjaśnień. Teraz - jak podkreśliła Klaus - sam zgłosił się do prokuratury i składał wyjaśnienia. "Obaj panowie obarczają winą zmarłych turystów" - mówiła Klaus.
Piotr P. jest podejrzany o to, że nie tylko nie sprawdził ilu turystów wchodzi z nim do wąwozu Samaria, ale gdy zorientował się, że Danuta S. i jej brat Marek S. nie wyszli z wąwozu, nie zawiadomił odpowiednich służb.
42-letnia Danuta S. i jej młodszy brat Marek S. wybrali się w lipcu na wczasy, podczas których postanowili zwiedzić Kretę i słynny wąwóz Samaria. Oboje zgubili się jeszcze przed wejściem do wąwozu i - jak twierdzą przyjaciele Danuty S. - poszli inną trasą. Kilka godzin później Danuta S. zadzwoniła jeszcze do Polski, aby poinformować kogoś z przyjaciół, że się zgubili i szukają grupy z przewodnikiem.
Ostatecznie rodzeństwo S. zostało odnalezione wysoko w górach kilka dni później. Marek S. żył jeszcze, ale zmarł z wycieńczenia. Następnego dnia odnaleziono martwą Danutę S. kilkanaście metrów dalej.
Wyjazd do Grecji zorganizowało poznańskie biuro podróży Ecco Holiday. Wrocławska prokuratura sprawdza m.in. czy poznańskie biuro dopełniło swoich obowiązków.
INTERIA.PL/PAP