Burmistrz Bogatyni uzyskał jeden z najlepszych wyników
Burmistrz zalanej w sierpniu Bogatyni (woj. dolnośląskie) uzyskał jeden z najlepszych wyników wyborczych w Polsce. Na Andrzeja Grzmielewicza z PiS zagłosowało 74,75 proc. wyborców. Ponadto w gminie odnotowano jedną z najwyższych frekwencji na Dolnym Śląsku.
Grzmielewicz zdystansował swoich przeciwników. Drugi, z ponad 18-procentowym poparciem, był Stanisław Goszczycki (niezależny). Na pozostałych dwóch kandydatów ubiegających się o fotel burmistrza oddało głos zaledwie po ok. 3 proc. wyborców.
Nowowybrany burmistrz w rozmowie podkreślił, że dobry wynik nie jest konsekwencją zdarzeń związanych z powodzią. - W kampanii wyborczej moi przeciwnicy próbowali nazywać mnie "powodziożercą", ale wydaje mi się, że mój wynik to konsekwencja tego, że przez całą kadencję starałem się wychodzić do ludzi i rozmawiać o ich problemach - mówił Grzmielewicz.
Dodał, że nie prowadził intensywnej kampanii wyborczej. - Nie było billboardów, pojawiło się kilka plakatów, ale przede wszystkim komunikowałem się z wyborcami za pomocą publikacji, w których informowałem, co zrobiłem i co w przyszłości zrobię - mówił.
Priorytetem w przyszłej kadencji dla Grzmielewicza będzie uregulowanie rzeki Miedzianki, która w sierpniu spustoszyła Bogatynię, odbudowa murów oporowych trzymających rzekę w korycie oraz odbudowa infrastruktury drogowej i mostów.
W gminie Bogatynia frekwencja wyniosła 63,59 proc. i była jedną z najwyższych na Dolnym Śląsku. Z kolei w całym powiecie zgorzeleckim, którego miejscowości również zostały dotknięte sierpniową powodzią, frekwencja wyniosła 52,33 proc. W samym Zgorzelcu w II turze o fotel burmistrza powalczą: sprawujący do tej pory tę funkcję Rafał Gronicz (PO) oraz kandydat SLD Mirosław Fiedorowicz.
Na początku sierpnia, po intensywnych opadach deszczu, w Bogatyni wylała rzeka Miedzianka. W wyniku kataklizmu połowa ponad 20-tysięcznego miasta znalazła się pod wodą. Po powodzi bez mieszkań znalazło się ponad 200 mieszkańców gminy, a do wyburzenia zakwalifikowano 32 budynki. Uszkodzone zostały drogi i przeprawy rzeczne.
INTERIA.PL/PAP