W austriackim więźniu bez krat siedzą tam drobni, niegroźni przestępcy z wyrokami do jednego roku. Nikt ich nie pilnuje. W więzieniu muszą przebywać tylko w nocy. W ciągu dnia mają wychodne. Jest jednak pewien warunek: 2 razy dziennie muszą się meldować telefonicznie dyrektorowi, który jest zresztą jednym pracownikiem więzienia. Więźniowie sami gotują, sprzątają i piorą na zmianę według ustalonego przez siebie terminarzyka. W dniu dyżurów oczywiście wychodnego nie ma. Ale jak się okazuje, nie tylko nikt stamtąd nie ucieka, są bowiem i tacy, którzy tam wracają - zwłaszcza samotni i bezrobotni, którzy na wolności nie znaleźli zatrudnienia. Dyrektor przyjmuje, jeśli tylko ma miejsce. Drzwi więzienia otworem stają zawsze w święta.