Muzyk i kilku jego sąsiadów z południowej Anglii mają pretensje do RAF. Królewskie Siły lotnicze planują bowiem intensywniej niż dotychczas korzystać z lotniska położonego obok posiadłości Stinga. Pasy startowe znajdują się zaledwie jedną mile od jej granic. Piosenkarz już zebrał grupę niezadowolonych mieszkańców. Wszyscy twierdzą, że większa ilość lotów utrudni im życie, a to jest pogwałceniem praw człowieka. Wyjaśnijmy jednak, że Sting nie musi się tak znowu martwić - ma jeszcze dwie inne posiadłości, w tym jedną w Malibu, w Kalifornii. Dom w Anglii kosztował go - bagatela - 2 miliony dolarów.