W Norylsku początkowo jednopiętrowe domy budowano na szerokich fundamentach. Jednak, aby zbudować prawdziwe bloki sięgnięto po bardziej skomplikowaną metodę - "wierci się otwory do samej skały. Mogą one mieć 10 metrów, 20 a nawet 40. Wbija się w nie specjalne pale. Dopiero na nich opiera się fundament, na którym powstanie dom" - opowiada Władimir, z którym rozmawiał korespondent RMF Andrzej Zaucha. Nawet tak zbudowane gmachy trzeba jednak bacznie obserwować, ponieważ w warunkach dalekiej północy, fundamenty łatwo mogą ulec uszkodzeniu. Tuż po rozpadzie Związku Radzieckiego, przez kilka lat nikt w Norylsku się tym nie zajmował i wiele bloków zaczęło się rozsypywać. - Miasto zaczęło się rozpadać. Przyjechałem na urlop z Akademii Wojskowej, idę po mieście i nie ma wielu domów. Chciałem odwiedzić mojego przyjaciela, patrzę i nie ma jego domu - opowiada dalej Władimir. W ciągu ostatnich lat proces rozpadu został powstrzymany dzięki pieniądzom, jakie przynosi największy na świecie zakład produkujący nikiel. Niestety nikt nie wie na jak długo.