- Często podróżuję, jednak czasem w obcym mieście czuję się jak intruz. Nieznane twarze, nikt nie pozdrawia mnie na ulicy. Myślałem, że tak samo muszą się czuć w mojej gminie osoby samotne i postanowiłem im pomóc - opowiadał wójt. I właśnie w te sposób narodził się pomysł. Teraz każdego ranka dzwoni do tych, którzy jego zdaniem mogą potrzebować pomocy. Castej Sir ma zaledwie 400 mieszkańców. Starych i samotnych jest kilkunastu. Kilka małżeństw w podeszłym wieku mieszka daleko od osady - do nich też telefonuje. Zdarza się, że trzeba im zrobić zakupy, bądź zreperować płot, jednak dla nich najważniejsze jest to, że ktoś o nich myśli.