Marszałek milczy, ale jak już coś powie...
Marek Kuchciński znany jest z tego, że jak ognia unika kontaktu z dziennikarzami. Nie zniechęciło to jednak reporterek TVN. Ich śmiałość wyraźnie nie spodobała się marszałkowi Sejmu.
Reporterka chciała dowiedzieć się tylko kiedy możemy spodziewać się wyników pracy komisji ekspertów powołanej przez marszałka. Co na to Kuchciński?
- Proszę paaaaaaaaaaani... niech mnie pani na ulicy nie pyta - wyraźnie zirytowany Kuchciński chciał zbyć dziennikarkę.
Gdy ta zareagowała, że "to sala kolumnowa", marszałek zaatakował. - W ten sposób państwo zmuszają mnie, żebym robił tutaj jakieś inne porządki - uciął dyskusję.
Zadanie pytania na korytarzu niekiedy może okazać się problematyczne, ale co innego, gdy dziennikarz udaje się na konferencję prasową. Powinno pójść gładko. Chyba, że jednym z bohaterów jest marszałek Kuchciński.
- Jak panowie zagłosują ws. projektu uchwały PO dotyczącej kompromisu aborcyjnego? - pyta dziennikarka.
Marszałek Senatu bez problemu odpowiada. A marszałek Sejmu?
- Myślę, że nie jest zręcznie informować i odpowiadać za pośrednictwem mediów inne osoby czy inne instytucje, a także opinię publiczną, o najważniejszych decyzjach, którymi zajmują się czy interesują się Polacy, czy instytucje państwowe. Bardzo państwa przepraszam, za pośrednictwem mediów nie będę informował, żadnych innych obywateli o decyzjach podejmowanych. Najpierw obywatele dowiedzą się, i najpierw dowiedzą się oficjalnie przedstawiciele instytucji bezpośrednio ode mnie.
- W jaki sposób zakomunikuje pan to obywatelom? - dopytuje dziennikarka.
- W sposób przewidziany i konwencjonalny.
- To znaczy?
- Proszę sobie wyobrazić...