"Menedżer" kociego zespołu i de facto twórca kociej muzyki przyznaje, że w tym roku wyzwanie było ogromne. Wymagało od niego przede wszystkim dużej dozy cierpliwości. - Musiałem ponagrywać mnóstwo różnych miauknięć. Większość z nich, niestety, nie nadaje się do piosenek. Zaledwie jedno na sto jest dobre i brzmi jak muzyczna fraza. Potem trzeba to było wszystko razem poskładać. Trudno było, by to razem dobrze zabrzmiało - mówi twórca kocich kolęd. A jak wyszło? Oceńcie sami: