Jedni śmieją się, drudzy chwalą zegarek Sikorskiego
Zegarki polskich ministrów stały się już tematem debaty międzynarodowej. Artykuł o czasomierzu Radosława Sikorskiego publikuje indyjska gazeta "Daily News and Analysis".
O sprawie pisze sam Peter Singer.
Ten światowej sławy etyk nie znalazł się wprawdzie tej liście, gdzie żona ministra Sikorskiego uplasowała się na 24. miejscu, ale był na niej w latach ubiegłych.
Zresztą musi być z niego łebski gość, skoro dopuszcza aborcję, jest wegetarianinem i chwali kupowanie zegarków za rozsądną cenę.
Co innego Ukraińcy. Jak pisze Singer, który powołuje się na ukraińską gazetę, w trakcie wizyty Sikorskiego na Ukrainie tamtejsi ministrowie śmiali się z tego, że minister Sikorski nosi kwarcowy zegarek produkcji japońskiej za 165 dolarów.
Tymczasem ministrowie nie schodzą poniżej 30 tys. dolarów za sztukę, a "nawet członek parlamentu z ramienia partii komunistycznej nosi zegarek za 6 tys. dolarów".
Śmiać się powinien ten, stwierdza Singer, co kupił lepszy produkt za 200 razy niższą cenę. I idzie dalej. "Powinniśmy czcić tych, którzy jak Sikorski, mają skromy gust i wyższe priorytety niż demonstracyjna konsumpcja" - pisze.
A my po lekturze tego wywodu już sami nie wiemy, powinien minister nas godnie reprezentować kosztownym zegarkiem, czy skromny wystarcza? Na potrzeby wizyty można było się przecież wymienić z kolegą.
No i komu by do głowy przyszło, że australijscy etycy czytają ukraińskie gazety? Bo my, przyznajemy się, indyjskich na co dzień nie czytamy. Do artykułu dotarliśmy śledząc tweety ministra Sikorskiego.