Wieść szybko się rozniosła i do zakonu zaczęły trafiać kolejne małe tygryski. Nietypowych podopiecznych jest już ośmiu. Przełożony zakonu zdaje sobie sprawę, że warunki, w jakich trzymane są tygrysy, nie są idealne. Dlatego apeluje o pomoc i stworzenie specjalnego sanktuarium dla tygrysów: "Główny problem to koszt wyżywienia zwierzaków. Nie ma kłopotów z bezpieczeństwem. Mnisi ostrożnie się z nimi obchodzą. Tygrysy ich znają, łaszą się do nich, kłapną zębami tak, by nie zrobić krzywdy. Gorzej, gdy przychodzą goście". Szacuje się, że na świecie, na wolności żyje już tylko od pięciu do siedmiu tysięcy tygrysów. To prawie dziewięćdziesiąt procent mniej niż w poprzednim stuleciu.